Strony

.

.

środa, 30 października 2013

Moja mleczna droga

O tym, jak ciężko było mi karmić piersią małego Antosia pisałam tu. Koniec końców jest on dzieckiem wychowanym głównie "na butelce". Pamiętam ten dzień, kiedy podjęłam decyzję, że zwyczajnie nie dam rady wykarmić Go piersią i tę ulgę gdy najedzony w końcu ładnie spał, stał się radosny a ja zaczęłam czerpać z uroków macierzyństwa.
Gdy zaszłam w ciążę z Zuzią postanowiłam podejść do tematu na luzie. Chodziłam i opowiadałam, że oczywiście spróbuje karmić piersią, ale jak się nie uda - bez żalu dam butelkę. Tak mówiłam, choć w wyprawce dla Zuzi znalazło się miejsce na tylko jedną małą buteleczkę "na wszelki wypadek".
Poród miałyśmy ciężki, zakończony cesarskim cięciem w narkozie. Gdy przynieśli mi Zuzię po ok 12 godzinach od operacji, pierwsze co zrobiłam to próbowałam przystawić ją do piersi. Pokarmu miałam niewiele, ale starałam się ją karmić po pół godziny z każdej piersi, a jak to nie wystarczało zwyczajnie szłam po mleko modyfikowane. Brodawki trochę mnie pobolewały, więc robiłam sobie przerwy na ich "podreperowanie". Po dwóch dniach wyszłam ze szpitala z myślą że może się uda i z ogromną chęcią karmienia. W postanowieniu o podjęciu kolejnej próby podtrzymywało mnie to, że Zuzia bardzo ładnie ssała i na prawdę chciała pić z piersi (czego o Antosiu nigdy nie mogłam powiedzieć), a co za tym szło moja laktacja była w stanie zaspokoić Jej potrzeby. Tak więc karmiłam. Brodawki bolały, były okropnie poranione..ale karmiłam. Po kilku dniach ból był tak wielki, że na samą myśl o zbliżającym się karmieniu pot ciurkiem spływał mi po czole. M. mówił, że nie muszę, że przecież miałam dać sobie luz, proponował żebyśmy przeszli na butelkę. A mnie szkoda było mleka, które produkowałam oraz tego, że na prawdę widziałam, że Zuzia z piersi pić umie i lubi a z butelki to już nie koniecznie. Było mi strasznie ciężko. Potrzebowałam wsparcia. Kogoś kto podtrzyma mnie w mojej decyzji zamiast proponować alternatywne, łatwiejsze rozwiązania. Myśl o luzie, który miałam sobie dać dawno odeszła. Teraz do sprawy podchodziłam z ogromną ambicją. Wiedziałam, ze skoro Zuzia ładnie je, a ja mam pokarm to kwestia jest tylko poranionych brodawek. Ból był jednak nie do wytrzymania. Postanowiłam po raz ostatni poszukać pomocy u doradcy laktacyjnego. Miałam już pewien obraz takiej pomocy, bo korzystałam z niej kilka razy przy Antosiu (bezskutecznie) i nawet wybrałam się do poradni będąc w ciąży z Zuzią. Wiedziałam zatem, że chcę zaprosić do domu kogoś, kto na prawdę wie o co chodzi i udzieli mi profesjonalnej pomocy. Tak trafiłam na Panią Agnieszkę Niepytalską - doradcę laktacyjnego i położną z wieloletnim doświadczeniem. Pani Agnieszka przyszła do mnie kilka godzin po moim telefonie, poświęciła mi dwie godziny w czasie których powiedziała jak zadbać o brodawki, pokazała jak poprawnie przystawiać Zuzię do piersi, opowiedziała o diecie, zbadała Zuzię...Przede wszystkim jednak Pani Agnieszka swoją postawą i rozmową dała mi ogromne wsparcie psychiczne i dodała wiary w siebie. Sprawiła, że uwierzyłam że ja na prawdę mogę dać radę, że jestem w stanie przezwyciężyć blokadę którą miałam przed przystawieniem Zuzi do piersi. Była niezwykle ciepła, serdeczna, pełna entuzjazmu. Wychodząc zostawiła mnie w bardzo dobrej kondycji psychicznej, niesamowicie mnie podbudowała i sprawiła, że chciałam karmić i wierzyłam że się uda.
Stosowałam się do Jej zaleceń, a stan brodawek się poprawiał. Kilka dni później przyjechała do nas z wizytą AsiaMamaZosiiHani, która w momentach słabości podtrzymywała to, co zakiełkowało podczas spotkania z Panią Agnieszką - wspierała, tłumaczyła, pomagała, podtrzymywała na duchu. Z dnia na dzień było coraz łatwiej, brodawki ładnie się goiły, ból był coraz mniejszy a ja byłam coraz częściej pogodna i radosna.
Dziś mogę śmiało powiedzieć - karmię piersią. Wiem, że dla wielu z Was to nic wielkiego, wiem że niektórym kobietom przychodzi to zupełnie naturalnie, bez bólu i łez, inne zaś w ogóle nie czują takiej potrzeby i bez żalu dają butelkę. Moja historia jest inna, ale też ma dobre zakończenie. Udało się!! Pani Agnieszko, AsiuMamoZosiiHani, Zuziu - Dziękuję!!

poniedziałek, 14 października 2013

Kwartał

 
Dokładnie trzy miesiące temu przyszła na świat Zuzia. Patrzę na Nią i z jednej strony nie wierzę, że już tyle czasu minęło od Jej urodzenia, z drugiej zaś strony ledwie pamiętam jakie było życie jak nie było Jej z nami.

Zuzia jest bardzo radosną dziewczynką. Często się uśmiecha i zawsze odpowiada uśmiechem na wesołą minę dorosłego. Nie lubi być sama - domaga się by być zawsze tam, gdzie dzieje się coś ciekawego. Samotne leżenie w wózku lub kołysce to nie dla Niej. Z uwagą obserwuje Antosia i jest Nim zawsze mocno zainteresowana. W okresach aktywności gaworzy i popiskuje. Coraz ładniej śpi w dzień - już nie trzeba Jej lulać kilka razy zanim zaśnie i nie wybudza się tak łatwo jak jeszcze parę tygodni temu. Najpiękniej jednak śpi na spacerze - wystarczy łyk świeżego powietrza, by odpłynęła na dobre. Jej dzienne pory karmienia są już w zasadzie regularne, w nocy jest to wciąż zagadka - jednej nocy budzi się dwa razy, innej sześć. Chętnie leży na brzuszku i bardzo ładnie trzyma główkę, również będąc w pozycji pionowej. Powoli zaczyna interesować się swoimi rączkami i sporadycznie łapie podaną Jej zabawkę.

Codziennie obserwuję jak się rozwija, jak rośnie, jak się zmienia. I tulę ją mocno, bo taka jestem szczęśliwa, że Ją mamy. Nasza mała Córeczka!




O włosach Antosia słów kilka

Antoś urodził się łysy i w zasadzie taki pozostał do swoich drugich urodzin. Tak, tak..dopiero całkiem niedawno zaczęły rosnąć Mu włosy. No a jak już włosy rosną, to trzeba je myć szamponem, a jak urosną jeszcze bardziej to wówczas trzeba je ścinać. Ooo, ani mycia, ani ścinania włosów Antoś nie lubi. Rytuałem stało się, że codzienna kąpiel zaczyna się od negocjacji pod tytułem "dzisiaj nie myjemy głowy" i choć staramy się bardzo, to mycie włosów zazwyczaj kończy się piskiem. A ponieważ ze ścinaniem włosów historia jest podobna postanowiłam, że nadszedł czas na pierwszą wizytę u fryzjera...dziecięcego fryzjera.
Wizyta trwała 15 minut, ale spokojnie...wyszliśmy z całą głową równo przystrzyżoną...Co prawda nie było łatwo, bo choć Antoś na początku chętnie siedział w fotelu - aucie udając, że kieruje, choć rozmawiał z Paniami fryzjerkami i wydawało się, że się ich wcale nie obawia, to jak tylko zobaczył nożyczki - czar prysł i Antoś zaczął uciekać. Na szczęście nie uciekł daleko, bo na moje ręce gdzie w tempie ekspresowym strzyżenie zostało dokończone. Po strzyżeniu dostał dyplom i lizaka i jak się pewnie domyślacie chodził dumny przez cały dzień opowiadając, że oto właśnie był u fryzjera, gdzie Pani obcinała Mu włosy :)







czwartek, 10 października 2013

Zmiany

1 sierpnia 2013 roku minęło pięć lat odkąd mieszkamy w Warszawie. Niby długo, a minęło bardzo szybko. Choć nie da się ukryć, że przez te ostatnie pięć lat bardzo wiele się wydarzyło - do Stolicy przyjechaliśmy bowiem jako para po studiach rozpoczynająca swoją karierę zawodową, wracamy jako małżeństwo z dwójką dzieci. Przyznacie, że nie próżnowaliśmy. W zeszłym tygodniu dowiedzieliśmy się, że od 1 grudnia M. zaczyna pracę we Wrocławiu. Czas zatem zacząć się pakować i powoli żegnać z Warszawą.
Czy jest mi smutno? Trochę tak! Żal będzie zostawić tu wszystkich znajomych, których udało nam się poznać, a o których tak ciężko było na początku. Tęsknić będę z pewnością za sklepikiem Mimbla z zabawkami i książeczkami dla dzieci, za barem Bambino przy Kruczej czy sklepem Tiger (AsiaMamaZosiiHani - spokojnie, M. wciąż będzie przyjeżdżał tu na szkolenie dwa razy w miesiącu). Żal będzie pożegnać się z Panią Bogusią, kosmetyczką z salonu Tina przy ul. Poznańskiej czy dr Czesak - pediatrą Antosia i Zuzi. Dłużej też będziemy podróżować na Półwysep Helski.
Nie da się ukryć - trochę się tu zadomowiliśmy. Tu urodziły się nasze dzieci. Więc choć z jednej strony widzę mnóstwo plusów przeprowadzki do rodzinnego miasta i większego mieszkania to ostatnie lata i Warszawę zawsze będę wspominać miło i z sentymentem. A kto wie, może tu jeszcze wrócimy??

sobota, 28 września 2013

Oto my

Gdy zaczynałam pisać bloga, założyłam, że nie będę ujawniać naszych twarzy, ale ponieważ niebawem nasze zdjęcia zaczną pojawiać się w sieci  (M. postanowił zająć się fotografią na poważnie) doszłam do wniosku, że nadszedł czas by z mojego postanowienia zrezygnować.

Tym samym przedstawiam Wam nas...
Dzisiaj jeszcze w niepełnym składzie, ale spokojnie...mojego męża też pewnie wkrótce na jakimś zdjęciu zobaczycie.

P.S. Na pierwszym zdjęciu Antoś został poproszony, by się uśmiechnął :)



niedziela, 15 września 2013

2 miesiące

Wczoraj Zuzia skończyła dwa miesiące. Niby nie długo, a ja już ledwo pamiętam jak to było, kiedy jeszcze nie było Jej z nami.
Jaka jest nasza Zuzia? Towarzyska, coraz częściej uśmiechnięta, coraz dłuższe robi sobie okresy aktywności. Lubi mleczko i powoli reguluje swoje pory karmienia. Szczególnie te nocne. Z ciekawością obserwuje swojego Starszego Brata. W ten weekend garderoba w Zuzinej szafie została wymieniona z rozmiaru 56 na 62, waży lekko ponad 5 kg.
 Zuziu, rośnij nam zdrowo i śmiej się jak najwięcej!!




piątek, 13 września 2013

Wiadomość

Ostatnich kilka dni z Dziećmi ostro dało mi w kość. Głównie za sprawą Antosia, który testuje mnie i moją cierpliwość kilka razy dziennie. Sytuacje są różne - od rozsmarowywania sobie pasty do zębów na czole podczas rannego mycia zębów, poprzez ostentacyjne rozrzucanie jedzenia po kuchni do sytuacji ekstremalnych takich jak zdejmowanie kaloszy i skarpet na chodniku i wrzucanie wszystkiego do kałuży. O biciu Zuzi nie wspomnę. Staram się stawać na wysokości zadania. Wychodzi mi to raz lepiej, raz gorzej. Wiadomo. Każdy dzień to walka, rozpracowywanie siebie nawzajem, ciągłe próby sił i charakterów. Jak nie dać sobie wejść na głowę, nie dać się wyprowadzić z równowagi? Ale jak jednocześnie okazać dziecku zrozumienie i szacunek, poświęcić wystarczająco dużo czasu? Wieczorem mam wrażenie, że mijający dzień był jednym z najcięższych w ostatnim czasie, a później przychodzi kolejny dzień i okazuje się, że myślę to samo...

Dzisiaj, w ciągu dnia dostałam od M. smsa:
"I jak sytuacja na froncie? Nie jesteś ranna? Wróg słabnie?"

Dobrze, że chociaż Jego dobry humor nie opuszcza.
Ciekawe czy w niedzielę wieczorem też będzie mu do śmiechu :)

środa, 11 września 2013

W obiektywie M. - Wakacje

Pogoda w tym roku wyjątkowo dopisała - kalosze i kurtki przeciwdeszczowe zakładaliśmy raptem trzy razy..i to nie na długo, bo słońce zaraz wychodziło zza chmur
 



Domki, w których mieszkaliśmy znajdowały się w bezpośrednim sąsiedztwie torów kolejowych. Ku radości Antosia oczywiście. Antoś z zapałem biegł, by zobaczyć KAŻDY przejeżdżający pociąg po czym informował wszystkich jaki skład i jaka lokomotywa właśnie przejechała :). Jeśli chodzi o teorię - ma wszystkie nazwy w małym paluszku.


W słoneczne dni szalał na plaży. Z początku tylko po piasku, ale w miarę upływu czasu przekonał się jak wielką frajdą jest uciekanie przed falami.


"Mamo, czy mamy ze sobą jakieś przekąski??"


Huśtawka z widokiem na tory kolejowe - czego chcieć więcej...


Muszelki..te malutkie i te duże (hihi)


Samochody, helikoptery, autobusy i wszelkie inne bujawki to coś, przed czym dwuletniemu chłopcu trudno się oprzeć..a w nadmorskich miejscowościach ciężko się na nie nie natknąć.



Pierwsze kroki na łodzi, jeszcze na sucho...w dosłownym tego słowa znaczeniu



Rowerek - trzecia w kolejności pasja Antosia...jeździ tak szybko, że trudno Go dogonić.


(...)

 
 

piątek, 6 września 2013

Brat i Siostra

Niesamowite jak dwoje dzieci tych samych rodziców może się między sobą różnić. Gdy zaszłam w ciążę z Zuzią byłam przekonana, że wiem dobrze jak odczytywać potrzeby niemowlaka, byłam pewna, że nie wiele jest mnie w stanie zaskoczyć. Tymczasem już w szpitalu zauważyłam, że Zuzia, choć trochę podobna fizycznie do maleńkiego Antosia, tak na prawdę temperament ma zupełnie inny.

Antoś uwielbiał smoczek. Od pierwszych dni życia wpychał paluszki do buzi dając nam tym samym znak, że ma bardzo silną potrzebę ssania. Dostał smoczek, z którym zaprzyjaźnił się od razu. Antoś uwielbiał buteleczki, niechętnie jadł z piersi, zasypiał w czasie jedzenia i nie miał zacięcia żeby intensywnie ssać (koniec końców i tak nam to nie wyszło) za to z butelką nie było żadnych problemów. Antoś nakarmiony i przewinięty potrafił leżeć sobie sam w łóżeczku i obserwować otoczenie, a znudzony czy zmęczony samodzielnie zasypiał. Antoś od samego początku był fanem kąpieli, za to nigdy specjalnie nie przepadał za chustowaniem. Po jakimś czasie dał się do chusty przekonać, ale nie była ona stałym elementem w naszym harmonogramie.

Zuzia nie akceptuje smoczusia. Namawiamy ją i namawiamy, a ona wciąż wypycha go językiem i nie daje się przekonać. Zuzia od samego początku pięknie ssała pierś, dzięki czemu niesamowicie rozkręciła mi laktację. Butelki natomiast nie akceptuje.
Zuzia nie lubi być sama w pokoju, szybko nudzi się położona w kołysce pod włączoną karuzelą, nie chce spać sama i wciąż domaga się bliskości. Najchętniej chciałaby być cały czas na rękach, ale nie nie..nie myślcie, że można siedzieć - trzeba chodzić, kołysać. Uwielbia też pozycję pionową i lubi ciasnotę dlatego w zasadzie nie rozstajemy się z chustą. W kąpieli jest spokojna, natomiast przez pierwsze tygodnie zawsze towarzyszył im głośny krzyk dezaprobaty.

Niesamowite jak dwoje dzieci tych samych rodziców może się między sobą różnić. Niesamowite i fascynujące...

poniedziałek, 2 września 2013

Nie taki diabeł straszny

Dzisiaj był ten dzień, kiedy po raz pierwszy zostałam z Zuzią i Antosiem sama na całych 9 godzin. Myślałam o tym dniu wiele razy i zawsze moja wyobraźnia przedstawiała go w raczej ciemnych barwach. A tymczasem... tymczasem było lepiej niż się spodziewałam. Udało się wyjść na spacer i to z całkiem niezłym czasem, bo już o 10:20 byliśmy na placu zabaw. Antoś zażyczył sobie wyjście na plac zabaw z wozem strażackim (pisałam o nim tu) i choć w pierwszej chwili wpadłam w panikę jak dam radę wybrać się naszą maleńką windą z wózkiem typu gondola, fotelikiem samochodowym (na ten plac zabaw jeździmy zazwyczaj autem), Antosiem, Zuzią i torebką (dla uściślenia torebką obecnie nazywam torbę rozmiarów torby plażowej, wypchaną do granic możliwości i ważącą na moje oko kilka kilogramów), to jak się okazało - dla chcącego nic trudnego. Później był jeszcze deszcz, który zaczął padać zaraz po tym jak udało nam się wyjść z budynku, zastawiony samochód tak, że nie mogłam otworzyć drzwi od strony Antosiowego fotelika, bagażnik pełen szpargałów w którym ciężko było upchnąć wózek...Ale nic z tych rzeczy nie wyprowadziło mnie z równowagi.
Dzieci były najedzone, Zuzia nie ma odparzonej pupy, Antoś nie zasikał ani jednej pary majtek. Udało mi się zrobić na szybko drugie danie i znalazłam czas na zabawę "sam na sam" z Antosiem. A co najważniejsze..choć dzień był intensywny i z pewnością pełen emocji, na mojej głowie nie przybył ani jeden siwy włos!! Oby tak dalej...

sobota, 31 sierpnia 2013

I po wakacjach

Wakacje, wakacje..i po wakacjach. Ach..jak fajnie było, jak miło. Pogoda dopisała, słońce świeciło praktycznie non stop i tylko wieczory stawały się coraz chłodniejsze. Ach..jak fajnie było, jak miło.
Bałam się tego wyjazdu. Większość osób z mojego otoczenia stukało się w głowę na wieść, że planujemy pojechać nad morze z czterotygodniową Zuzią. Postawiliśmy na swoim, zrealizowaliśmy swoje plany. I to była jedyna słuszna decyzja w to upalne, słoneczne lato. Ach..jak fajnie było, jak miło.
Nad morzem klimat sprzyjał nam wszystkim. Przede wszystkim mnie. Wyluzowałam się, nabrałam pewności siebie jako mama dwójki dzieci. Już nie boję się przyszłego poniedziałku, kiedy oto zostanę sama na straży moich pociech. Odpoczęłam. Zostawiłam za sobą wspomnienie porodu i pierwszych tygodni po nim. I nawet udało mi się kilka wieczorów posiedzieć dłużej i napawać się miłym towarzystwem obecnych tam z nami osób. Ach..jak fajnie było, jak miło.
Wakacje się kończą, myślami planuję już następne. Przede mną wrzesień i dużo pracy - między innymi obiecuję nadrobić zaległe posty, bo trochę się ich nazbierało przez ostatnie dwa miesiące.
Czuję w sobie dużo siły, jestem pozytywnie nastawiona. Czas połogu zdecydowanie minął. Ach...jak fajnie, że minął, jak miło!!

sobota, 10 sierpnia 2013

Wakacje

Zmęczeni upałami, znudzeni siedzeniem w centrum miasta..już za parę godzin wyjeżdżamy nad morze. Czy boję się jechać na wakacje z ledwie czterotygodniowym noworodkiem?? Przyznaję, trochę się boję...ale tylko trochę :). Jedziemy bowiem w znane nam miejsce, z ludźmi, którym ufamy i na których pomoc zawsze można liczyć.
Zuzia śladami Starszego Brata spędzi swoje pierwsze wakacje w Jastarni.
Życzcie nam ładnej pogody!! Oby było tak ciepło i sucho jak przez ostatnich kilka tygodni w Warszawie!!

niedziela, 4 sierpnia 2013

Wygraliśmy

Bardzo często biorę udział w różnych konkursach i candy. Choć tak na prawdę już jakiś czas temu straciłam wiarę, że kiedykolwiek cokolwiek wygram. Dlaczego? Otóż jeszcze do niedawna ze smutkiem stwierdzałam, że nigdy nie udało mi się nic wygrać. Do niedawna...
Pamiętacie konkurs Maple nad którym patronat miały Ewa i Olga z otymze.pl? Zgłosiliśmy się z naszym zdjęciem i wyobraźcie sobie, że nagroda trafiła w nasze ręce. Ach, zachwytom nie było końca. Cudownie jest wygrać coś po raz pierwszy. I warto było na ten pierwszy raz czekać. Olga, dziękuję!!!

z klocków budujemy głównie garaże..jak na razie :)

zdjęcie, które zgłosiliśmy w konkursie

sobota, 3 sierpnia 2013

Ja i moje Dzieci

Napiszę krótko: mam wrażenie, że jestem w jakimś śnie. Trochę nie ogarniam tego, co się wokół mnie dzieje. Tak, jakbym nagle wstąpiła w życie kogoś innego - jestem zagubiona, czuję się mocno niezorganizowana - zapominam ugotować zupę na kolejny dzień czy kupić szynkę na śniadanie, mieszkanie nasze jest jednym wielkim "twórczym nieładem", a ja sama mocno improwizuję jeżeli chodzi o scenariusz dnia codziennego. Najbardziej przeraża mnie jednak to, że jak dotąd nie zostałam sama z dwójką dzieci na dłużej niż kilka godzin. Cały czas jest u nas ktoś do pomocy. Aż strach pomyśleć, jak to będzie gdy moja "taryfa ulgowa" się skończy...

Po wspólnych dwóch tygodniach w komplecie, bo tyle dokładnie mija dzisiaj od powrotu Antosia od Dziadków, mogę powiedzieć, że Antoś zaakceptował Zuzię i Jej obecność w naszym życiu. Nie złości się, gdy ją karmię, ma w sobie dużo wyrozumiałości, stara się być delikatny i chętnie udziela się w czasie kąpieli czy przewijania. Gdy Zuzia płacze, kołysze ją w kołysce albo puszcza jej pozytywkę. Jestem z Niego dumna, bo mam wrażenie, że z nową sytuacją poradził sobie lepiej niż ja. Zapytacie dlaczego? Otóż ja targana jestem wieloma emocjami. Przykro mi, że nie mogę dać siebie na 100% ani Zuzi, ani Antosiowi. Czuję, że każde z Nich jest w pewnym stopniu zaniedbane. Ciężko mi zaakceptować fakt, że Antoś stał się dużo bardziej samodzielny, że nauczył się sam bawić, że wybiera spędzanie czasu z kimś innym niż mama. Zadręczam się myślami, że Mu ciężko, że jest smutny ponieważ nie jestem już tylko dla Niego..zadręczam się choć nie dostaję od Niego żadnych sygnałów, by mieć ku temu powody. Bo przecież jest radosny, roześmiany...
Wszystko to siedzi chyba w mojej głowie.

A Zuzia? Zuzia jest słodziakiem, który generalnie śpi i je. Ma bardzo dużą potrzebę bliskości - nie lubi smoczusia i butelki, ale za to pięknie, chętnie i często je z piersi. Najlepiej czuje się noszona na rękach, płacze pozostawiona sama w pokoju, a na spacerze wózek musi być w ciągłym ruchu.
Jest zupełną odwrotnością Antosia kiedy był w Jej wieku.

poniedziałek, 22 lipca 2013

...i powroty

Nie mogłam się już doczekać. Całą sobotę kręciłam się po domu z motylkami w brzuchu. Niczym przed pierwszą randką. Czekałam na Niego od samego rana i zastanawiałam się jak to będzie gdy w końcu znów będzie z nami.
Antosia do Warszawy przywieźli moi rodzice. M. poszedł po Niego na dół, a ja czekałam w drzwiach. Słyszałam, jak opowiada w windzie co Mu się przytrafiło, co robił na wakacjach. W końcu drzwi windy się otworzyły i wyskoczył z nich uśmiechnięty, rozgadany, z rozjaśnionymi od słońca włosami, jakby dużo wyższy niż dwa tygodnie wcześniej.
Nie umiałam opanować łez wzruszenia. Tak dobrze było mieć Go znów blisko. Wpadł do mieszkania i od razu poleciał do swoich zabawek, non stop coś opowiadał, śmiał się.
Cieszyliśmy się wszyscy.

Po jakimś czasie zapytaliśmy się Antosia czy chce zobaczyć Zuzię. Wcześniej była jakby nieobecna - spała w swojej kołysce więc Antoś Jej nie zauważył. Po naszej zachęcie podszedł do kołyski i zajrzał do środka. Zdziwił się, że jest taka malutka, ale zareagował na Jej obecność optymistycznie.
Niedzielę całą spędziliśmy w domu. We czwórkę. Koło szesnastej Antoś miał moment "kryzysu", który na szczęście szybko minął. Trochę tak, jakby ciężko Mu było zaaklimatyzować się w domu na nowo. Poszedł spać w dobrym humorze i w dobrym humorze wstał dzisiaj rano.
A teraz nasza w tym głowa, żeby tak było już zawsze...

piątek, 19 lipca 2013

Zuzia

Doczekaliśmy się...w niedzielę 14 lipca 2013 r. o godzinie 21:10 przyszła na świat nasza córeczka Zuzia - młodsza siostra Antosia. W momencie urodzenia ważyła 3700 g i mierzyła 57 cm. Ma bujną czarną czuprynę i jest strasznym słodziakiem.

Niestety nie udało mi się Jej urodzić siłami natury. W ostatniej chwili podjęto decyzję o cięciu cesarskim. Troszkę nad tym ubolewam. Ale tylko odrobinę, bo wiem, że tylko dzięki temu jest dzisiaj z nami.

Poznajcie moją małą Dziewczynkę:



A już jutro z wakacji u Dziadków wraca Antoś. Nie mogę się doczekać chwili, jak Go zobaczę. Jego nieobecność w domu, mimo wielu wrażeń i zdarzeń które miały w tym czasie miejsce, bardzo nam się dłużyła. Synku, wracaj do domu, bo tęsknimy strasznie!!


P.S. Kilka dni przed urodzeniem się Zuzi dostaliśmy paczkę od Cioci Asi. Był w niej między innymi ten śliczny różowy kocyk prezentowany przez Zuzię na zdjęciach. Bardzo Cioci dziękujemy za to, że uszyła go z myślą o Zuzi. Dodaje Mu szczególnej wartości!
Dziękujemy za paczkę..ale przede wszystkim za obecność i pomoc w ciągu naszych pierwszych wspólnych dni.



środa, 10 lipca 2013

Oczekiwanie

Czekamy...czekamy...czekamy i... doczekać się nie możemy.
Czekanie powoli zamienia się we frustrację, w cowieczorne łzy, w obawę...
Hormony dają się we znaki.
Telefon dzwoni...wszyscy pytają "kiedy?"
Czekamy...
Codziennie zdaje się, że to może być już. Każdego dnia czuję, że chyba się zaczyna.
A później skurcze nikną, zasypiam, budzę się rano, skreślam kolejny dzień w kalendarzu..
...i czekam dalej...


niedziela, 7 lipca 2013

Rozstania...

Tydzień temu, w poniedziałek, poczułam niemoc. Poczułam, że opadam z sił i potrzebuję pomocy. Że nie daję rady, że brak mi energii, pary i pomysłów na całodniowe zabawy. Wówczas podjęłam decyzję, że lepiej chyba będzie jeśli Antoś pojedzie do Dziadków do Wrocławia. Tam, gdzie ma ogród, mnóstwo wrażeń, sto procent uwagi i dużo pozytywnej energii. Tam, gdzie ominie Go ewentualny stres i zamieszanie związane z nadchodzącym dużymi krokami urodzeniem się Zuzi, wyjazdem do szpitala, itd. Decyzja nie była łatwa, choć wiem, że najsłuszniejsza jaką mogłam podjąć w obecnej sytuacji.

Od tamtego dnia codziennie rozmawiałam z Antosiem o Jego wyjeździe na "wakacje" do Babci. Bardzo się cieszył, szczególnie że w planach była podróż pociągiem. Opowiadał, co będą z Babcią i Dziadkiem robić, gdzie pojadą rowerami, jak będzie spędzał czas. Czekał, aż Babcia po Niego przyjedzie. Pakował do walizki zabawki. Dzisiaj rano chętnie i z uśmiechem na twarzy poszedł na dworzec i wsiadł do pociągu. Z uśmiechem na twarzy pomachał nam na pożegnanie. I pojechał. Nie na długo, bo pewnie na maksymalnie kilkanaście dni.
Wiem, że tego potrzebowałam. Trochę luzu, czasu dla siebie - bez gotowania, składania i tych wszystkich domowych czynności. Czasu, na poleżenie na kanapie, poczytanie książki.. Wiem, że dla Antosia to będzie wspaniały czas pełen wrażeń, nowych doświadczeń, obecności Dziadków których kocha, a z którymi dzieli Go na co dzień duża odległość. Wiem to wszystko. Ale wiem też, że wróci do zupełnie innej rzeczywistości. Dzisiaj wsiadał do pociągu jako mój mały Synek, wracać będzie już jako Starszy Brat!! Tak bardzo dorośnie w tak krótkim czasie!!







niedziela, 30 czerwca 2013

Ostatni dzień czerwca

Czerwiec to mój ulubiony miesiąc w ciągu roku. Zawsze szybko mija. Za szybko. Tak było i tym razem. Postanowiliśmy pożegnać go miłym rodzinnym spacerem - chyba ostatnim w tym składzie. Intuicja podpowiada mi bowiem, że w następny weekend będzie nas już czworo. Trzymajcie kciuki!!




wtorek, 25 czerwca 2013

28 miesięcy

Antoś kończy dzisiaj 2 lata i 4 miesiące. Fajny z Niego Chłopczyk. Bardzo ładnie mówi pełnymi zdaniami wplatając coraz więcej słówek typu "po prostu", "ponieważ", "na prawdę",  czym oczywiście nas rozbraja. Ma doskonałą pamięć - świetnie pamięta co robił będąc u Babci miesiąc temu, jaką zupę jadł poprzedniego dnia, czy jaka była pogoda w zeszłym tygodniu. Większość swoich książeczek również zna na pamięć i pamięta ich treść nawet, gdy wracamy do nich po dłuższej (kilkutygodniowej) przerwie. Czytać bardzo lubi, choć niestety stał się również fanem kreskówek - Krecika, Świnki Peppy czy Bolka i Lolka. Jest fanem książek obrazkowych - do najukochańszych należą niezmiennie wszystkie części o Ulicy Czereśniowej, ale chętnie sięga również po książki wyd. Tatarak pt. "Na wsi", "W mieście" czy "Nad wodą" (nie jest za to przekonany do Mamoko). Uwielbia pociągi, tramwaje i samochody - nasze najczęstsze zabawy to jazda kolejką po rozłożonych drewnianych torach, zabawa w komis samochodowy, zabawa w warsztat, gdy któreś auto jest zepsute, etc. Najchętniej odwiedzane miejsce w czasie wycieczek rowerowych z Babcią to pętla tramwajowa, a najciekawsze miejsce na zjedzenie lodów to kawiarnia tuż przy przystanku tramwajowym.
Na placu zabaw Antoś preferuje zabawy w piaskownicy i na zjeżdżalni. Raczej nie wchodzi jeszcze w interakcje z innymi dziećmi - woli bawić się sam lub z którymś z rodziców, choć często wymienia się z dziećmi zabawkami.
Chętnie angażuje się we wszelkie prace domowe - lubi odkurzać, rozwieszać pranie, myć podłogę czy ścierać kurze. Swoich zabawek za to sprzątać nie chce.
Ostatnio ma trochę mniejszy apetyt (pewnie za sprawą pogody), ale generalnie ładnie, dużo i samodzielnie je.  Lubi owoce, warzywa, ryby, mięso, makaron. Nie smakują Mu za to wszelkie dania na słodko - naleśniki, pierogi czy leniwe to niestety nie jest u nas pomysł na obiad (mamy również problem z produktami mlecznymi, bo generalnie Antoś akceptuje jedynie jogurty i serki homogenizowane). Ulubionym deserem są lody.
Antoś bardzo lubi zwierzęta. Na spacerze wypatruje kotków, piesków czy kaczek, ale chyba najbardziej fascynują Go węże. O zgrozo!! Jak tylko ma okazję, to głaszcze psy oraz koty i zawsze bardzo miło to wspomina.
Mało śpi - wstaje ok 7 rano, zasypia po 20 (czasem nawet bliżej 21) i, pomijając drobne wyjątki, nie śpi w ciągu dnia. Nad czym ja bardzo ubolewam, bo wiele bym dała za popołudniową drzemkę!
Nie nosi pieluchy w ciągu dnia - załatwia się na ubikację w domu, ale na nocnik w czasie wyjść (chyba po prostu lubi na swoim :)). Ostatnio nie zakładamy Mu również pieluchy na noc - jak na razie bez wpadki.
Antoś waży 12 kg, nosi ciuchy w rozmiarze 86/92 oraz buty z numerem 23.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Letnie grillowanie

W weekend mieliśmy okazję pojechać na grilla do znajomych M. Było bardzo miło - garden party w ogromnym ogrodzie, wśród ciekawych ludzi i ich dzieci, a wszystko to połączone z pysznym jedzeniem. Uwielbiam letnie grillowanie i przesiadywanie do późna w ogrodzie czy na tarasie. Niestety w naszych warszawskich warunkach takie wieczory trudno jest organizować, a to spotkanie było pierwszą tego typu imprezą, na której byliśmy w tym roku. Tym bardziej ją zatem doceniam.
Antoś z początku był lekko zawstydzony, ale zawstydzenie minęło po jakiś 3 minutach - gdy na trawniku zobaczył duże plastykowe autko, do którego można wsiadać, wysiadać, otwierać bagażnik itd. Kojarzycie autka, które można wypożyczać dla dzieci w galeriach handlowych?? - dokładnie o takim mowa. I choć atrakcji dla dzieci było więcej (zjeżdżalnia, trampolina, huśtawki, zraszacz do trawy) to do końca wieczoru w zasadzie z tego autka nie wysiadał. Robił sobie przerwy jedynie na jedzenie.




niedziela, 23 czerwca 2013

Dla Taty

Jak już kiedyś pisałam M. to fajny Tata, dlatego nic dziwnego, że Antoś lubi spędzać z Nim czas. Co rano pakuje Tacie kanapki do torby dbając, by nie zostawił ich przypadkiem w domu i zawsze niecierpliwie czeka na powrót Taty z pracy. To z Tatą chodzi na basen, na rowerek, jeździ umyć auto na myjnię, a ostatnio nawet do sklepu po nowe buty. To z Tatą wygłupiają się i skaczą po łóżku, bawią się w "wypadek", majsterkują i przesuwają meble. To z Tatą podlewają kwiatki czy robią śniadanie w weekend. To Tata umie umyć głowę tak, żeby woda nie wleciała do oka i tylko Tata wie jak dobrze wycierać ręcznikiem. Tato to niewątpliwie najlepszy kompan przygód.



Dzisiaj świętujemy Dzień Ojca i z tej okazji Tata Antosia dostał ręcznie malowany domek - pudełko pełne cukierków...nie zdziwię Was chyba pisząc, że wręczając M. prezent Antoś nerwowo powtarzał "ale Tata Antosia poczęstuje??" : )

środa, 12 czerwca 2013

Plac zabaw na piątkę

Odkryliśmy ostatnio rewelacyjny plac zabaw. Duży, przestronny, pełen atrakcji dla miłośników szaleństw w każdym wieku. Znajdziecie na nim mnóstwo drabinek, zjeżdżalni, huśtawek - wszystko w wersji zarówno dla młodszych dzieci jak i dla starszaków. Jest tam między innymi wysoka pajęczyna zakończona stromą zjeżdżalnią, kamień na który można się powspinać, oraz wóz strażacki oblegany głównie przez chłopców (ulubiona atrakcja Antosia). Są piaskownice i karuzele. Wszystko otoczone ławeczkami. Jedynym minusem, z którym niestety często spotykamy się w czasie naszych wycieczek na place zabaw jest fakt, iż mimo, że plac ten usytuowany jest na skraju parku ciężko znaleźć w nim choć troszkę cienia. Co w słoneczne dni ma ogromne znaczenie.



 
Wspomniany wóz strażacki - największa frajda, to usiąść za kierownicą..co nie jest proste, wiadomo...na szczęście Antosia cieszy już samo wchodzenie i schodzenie po schodkach.
 




A po zabawie na placu zabaw - czas na lody. I tu kolejna miła niespodzianka - zaraz przy głównym wejściu znajduje się Kalimba Kofifi bardzo miła klubokawiarnia dla rodziców z dziećmi połączona ze sklepikiem oferującym ręcznie wykonywane zabawki oraz książki wydawnictw takich jak Zakamarki czy Wydawnictwo Dwie Siostry.



Dla zainteresowanych podsyłam dane adresowe: Park im. Stefana Żeromskiego w Warszawie, skrzyżowanie ulic Adama Mickiewicza i Ludwika Mierosławskiego.

A jakbyście zgłodnieli to tuż za rogie, na Placu Inwalidów, mieści się świetna włoska restauracja Da Aldo. Lubimy ją za dobre jedzenie, miłą obsługę, ale przede wszystkim za otwartość na klientów z dziećmi.