Strony

.

.

piątek, 22 marca 2013

Zakupy

Nie da się ukryć, że trochę zazdroszczę Mamom, które mogą pójść z Dzieckiem na zakupy..ah, jak fajnie by było móc wyjść z Antosiem do galerii i coś sobie kupić, przymierzyć, pooglądać..
U nas wygląda to tak: Jedziemy na zakupy, w momencie wejścia do centrum handlowego Antoś wyraźnie się niepokoi. Wchodzę do jednego, góra dwóch sklepów, w każdym nerwowo się rozglądam. O mierzeniu nie myślę. Czuję się jakbym siedziała na bombie. W niedługim czasie bomba wybucha. Antoś się wyraźnie denerwuje, chce wyjść z wózka, marudzi, płacze (płacze to delikatnie powiedziane...drze się w niebogłosy). Wychodzimy ze sklepu, idziemy do stoiska z lodami i kupujemy jedną gałkę  - to jedyny sposób by mieć dodatkowe 20 minut. Przez ten czas załatwiam najważniejsze sprawy i sklepy i wychodzimy.
Jeżeli potrzebuję kupić coś konkretnego np. książkę, coś co upatrzyłam sobie wcześniej - bez opcji kupowania lodów wchodzimy do jednego sklepu i załatwiamy sprawę najszybciej jak się da. Gorzej jest jeśli musimy kupić Antosiowi np. buty. Podczas mierzenia Antoś ucieka ze sklepu (najczęściej właśnie w mierzonym nowym bucie), czasami uda się go zagadać, ale nie jest to proste.
Zdarza się (niestety sporadycznie) że w drodze na zakupy zaśnie w wózku..wówczas jest luz - mogę chodzić, przymierzać, wybierać...tak długo, aż się nie obudzi rzecz jasna :)
Eh..Typowy z Niego facet. Zakupów nie lubi i kropka!!

niedziela, 17 marca 2013

O Łukaszu słów kilka czyli trochę na żarty, trochę na serio...

Na pomysł napisania tego posta wpadłam po przeczytaniu komentarza Lukas'a vel JB pozostawionego pod poprzednim wpisem. Dla zainteresowanych inicjały JB to nic innego jak Justin Bieber - Łukasz (bo tak brzmi imię autora tego komentarza) bowiem otwarcie mówi o tym, że jedna piosenka wykonawcy wpadła Mu w ucho i wyjść z ucha oraz głowy nie chce..i choć wszyscy trochę się z Niego z tego powodu podśmiewamy to czyż nie każdy ma jakąś słabość, do której niekoniecznie jest chętny się przyznać?? I czy nie cenimy za odwagę ludzi, którzy głośno i z pewną dozą dystansu do samego siebie mówią o swoich nietypowych upodobaniach??
Ale wracając do początku. Łukasza poznaliśmy z M. przy okazji zapraszania znajomych i przyjaciół na nasz ślub - był wówczas chłopakiem Natki i to w Jego towarzystwie Natka postanowiła spędzić nasze wesele (a później także resztę życia). Pamiętam jak dziś dzień, gdy widzieliśmy się po raz pierwszy. Muszę w tym miejscu napisać, że Łukasz to jedna z tych osób, które poznajesz i po pierwszej konfrontacji masz nadzieję, że pozostawiłeś po sobie dobre wrażenie w związku z czym jest szansa na kolejny wspólny wieczór. Na szczęście od tamtego czasu wspólnych wieczorów było sporo, były kilkudniowe odwiedziny u nas, a nawet wspólne wakacje. Łukasz z M. tak się zaprzyjaźnili, że obecnie ciężko jest im opuścić okazję spędzenia razem czasu :). A my z Natką nie narzekamy, bo między nami też "iskrzy" :)
Łukasz to człowiek o dużym poczuciu humoru, który doskonale odnajduje się w nowym towarzystwie i chyba z każdym potrafi znaleźć wspólny język. Był chyba najzabawniejszym i najbardziej wyluzowanym Panem Młodym, na którego weselu przyszło mi się bawić. Świetnie tańczy układy Michaela Jacksona, śpiewa piosenki Stachurskiego i ma w swojej głowie mnóstwo informacji także tych z kategorii "wiedza niepotrzebna". Jest uwielbiany przez dzieci - swoich jeszcze nie posiada, ale cudzym chętnie poświęca czas i uwagę. Jest rannym ptaszkiem, ale jednocześnie wykazuje wiele empatii dla śpiochów i leniuchów..no chyba, że dzień wcześniej zaplanował wyjazd o 8 rano - wówczas nie ma szans na zmianę planów...choćby się waliło i paliło, bez względu na to o której wszyscy poszli spać On o 7.48 będzie siedział w aucie i nerwowo poganiał całe towarzystwo :). Lubi whiskey, sushi i przywiązuje dużą wagę do butów, które nosi. W pracy zawodowej najwyraźniej minął się z powołaniem - w Dniu Kobiet zaufane grono chłopców zorganizowało dla swoich żon pokaz ala Chippendales i muszę przyznać, że Łukasz czuł się w swojej roli jak ryba w wodzie..dodatkową atrakcją, jaką nam zafundował było nieoczekiwane wejście w woka pełnego oleju po smażonych krewetkach, który to olej studził się na balkonie. Wyobraźcie sobie Jego minę,  gdy zobaczył swojego prawie nowego klapka całego w oleju :)..swoją drogą jestem ciekawa czy wciąż próbuje go wyczyścić czy dał za wygraną i spisał klapki na straty...
Tak więc Łukaszu - cieszymy się, że tworzycie z Natką taką fajną parę; cieszymy się, że się z nami kolegujecie i życzymy Ci, byś zawsze był tylko i wyłącznie sobą, gdyż życie bez Ciebie z pewnością byłoby o wiele nudniejsze!!!



sobota, 16 marca 2013

Czekamy na wiosnę

Już była, już czułam jej zapach w powietrzu i już zaczęłam zmieniać garderobę z zimowej na wiosenną. Kilka dni później wyjechaliśmy z Warszawy i wraz z wyjazdem musieliśmy na nowo zaakceptować zimowy krajobraz.
Od półtora tygodnia jesteśmy z Antosiem we Wrocławiu. Sprawdzamy termometr codziennie, ale niestety - temperatury na zewnątrz są wciąż minusowe, śnieg leży w ogrodzie, a po krótkim spacerze czujemy się przemarznięci. Wiosno, gdzie jesteś?? Miałam nadzieję, że po długiej zimie spędzonej na wymyślaniu zajęć i atrakcji w domu ten tydzień będzie tym, spędzonym na placu zabaw, w ogrodzie, w parku. Wszystko to mamy we Wrocławiu w zasięgu ręki i do tego tęsknimy będąc w swoim warszawskim mieszkaniu. Z planów nici. Wracamy za dwa dni i dopuki wiosna na dobre nie zagości w przyrodzie, nie ruszamy się z domu :)

niedziela, 3 marca 2013

Wycieczki metrem

Antek uwielbia pociągi. O tym już pisałam nie raz. w związku z tym od czasu do czasu wybieramy się na przejażdżkę... metrem. Ach, co to jest za frajda...opowiadamy później sobie o naszej wyprawie przez wiele dni. Zazwyczaj łączymy taką wycieczkę z inną atrakcją, ale nie zawsze - zdarza się, że po prostu wsiadamy do metra i jeździmy to w jedną, to w drugą stronę robiąc sobie krótkie przerwy na peronie np. na przekąskę. Bo siedzenie na peronie to też nie lada atrakcja - widać wówczas pociąg w całej okazałości.