Napiszę krótko: mam wrażenie, że jestem w jakimś śnie. Trochę nie ogarniam tego, co się wokół mnie dzieje. Tak, jakbym nagle wstąpiła w życie kogoś innego - jestem zagubiona, czuję się mocno niezorganizowana - zapominam ugotować zupę na kolejny dzień czy kupić szynkę na śniadanie, mieszkanie nasze jest jednym wielkim "twórczym nieładem", a ja sama mocno improwizuję jeżeli chodzi o scenariusz dnia codziennego. Najbardziej przeraża mnie jednak to, że jak dotąd nie zostałam sama z dwójką dzieci na dłużej niż kilka godzin. Cały czas jest u nas ktoś do pomocy. Aż strach pomyśleć, jak to będzie gdy moja "taryfa ulgowa" się skończy...
Po wspólnych dwóch tygodniach w komplecie, bo tyle dokładnie mija dzisiaj od powrotu Antosia od Dziadków, mogę powiedzieć, że Antoś zaakceptował Zuzię i Jej obecność w naszym życiu. Nie złości się, gdy ją karmię, ma w sobie dużo wyrozumiałości, stara się być delikatny i chętnie udziela się w czasie kąpieli czy przewijania. Gdy Zuzia płacze, kołysze ją w kołysce albo puszcza jej pozytywkę. Jestem z Niego dumna, bo mam wrażenie, że z nową sytuacją poradził sobie lepiej niż ja. Zapytacie dlaczego? Otóż ja targana jestem wieloma emocjami. Przykro mi, że nie mogę dać siebie na 100% ani Zuzi, ani Antosiowi. Czuję, że każde z Nich jest w pewnym stopniu zaniedbane. Ciężko mi zaakceptować fakt, że Antoś stał się dużo bardziej samodzielny, że nauczył się sam bawić, że wybiera spędzanie czasu z kimś innym niż mama. Zadręczam się myślami, że Mu ciężko, że jest smutny ponieważ nie jestem już tylko dla Niego..zadręczam się choć nie dostaję od Niego żadnych sygnałów, by mieć ku temu powody. Bo przecież jest radosny, roześmiany...
Wszystko to siedzi chyba w mojej głowie.
A Zuzia? Zuzia jest słodziakiem, który generalnie śpi i je. Ma bardzo dużą potrzebę bliskości - nie lubi smoczusia i butelki, ale za to pięknie, chętnie i często je z piersi. Najlepiej czuje się noszona na rękach, płacze pozostawiona sama w pokoju, a na spacerze wózek musi być w ciągłym ruchu.
Jest zupełną odwrotnością Antosia kiedy był w Jej wieku.
Kochana doskonale rozumiem twoje uczucia i emocje.
OdpowiedzUsuńze mną też jest mąż, jeszcze 4 dni.
nie wiem, jak to będzie, gdy wróci do pracy.
na 4 ręce jest ciężko, a co gdy zostanę sama.
poświęcam teraz Emilce więcej, zdecydowanie więcej czasu niż przed narodzinami helenki, a mam wrażenie, że ją zaniedbuję.
w pełni nie napatrzyłam, nie nacieszyłam się jeszcze młodszą.
nie będzie czasu an nic, ani na porządki, prasowanie, gotowanie, zakupy, na nic.
sama myśl o tym powoduje u mnie płacz i łzy.
siedzę teraz i ryczę głupia.
ps. helenka w ogóle nie przepada za wózkiem, za bardzo nie zasypia w nim, a emilka włożona już spała. mam nadzieję, że to się zmieni.
pozdrawiamy was gorąco!
Ja niestety nie mogę powiedzieć, że poświęcam Antosiowi teraz więcej czasu. Wręcz przeciwnie. Dawniej całymi dniami bawiliśmy się razem. Teraz dzień jest podporządkowany pod karmienie Zuzi. W dodatku po cięciu cesarskim dochodziłam do siebie dłużej niż się tego spodziewałam, a na początku nie byłam w stanie nawet usiąść na dywanie. Nie mówiąc o jakimkolwiek wariowaniu. Antoś zdaje się akceptować sytuację, nauczył się sam sobą zajmować (czego wcześniej bardzo mi brakowało), ale ja wciąż czuję się okropnie z myślą, że przeżywa to dużo bardziej niż widać na zewnątrz. Mam też wrażenie,że się od siebie oddaliliśmy..i tak się zadręczam każdego dnia
UsuńTrzymam za Was kciuki...jakoś musimy się wszyscy odnaleźć w nowej sytuacji.
czasu, jak mniemam, tylko czasu Wam potrzeba a wszystko się ułoży... tylko czy minie to uczucie, że zawsze ktoś zaniedbany? pojęcia nie mam. za to wiem jedno - będzie po prostu dobrze :) uściski!!!
OdpowiedzUsuńTo prawda, pewnie za kilka/kilkanaście tygodni wrócę do swojego dawnego zorganizowania. Muszę wypracować sobie pewien system który zda egzamin. A czy uczucie minie? Mam nadzieję, że tak. W przeciwnym razie mojego dręczenia się nie będzie końca.
UsuńKochana! Ja miałam tak samo...to uczucie "zaniedbania" minie..
OdpowiedzUsuńU mnie po około 4 miesiacach już było ok, udawało mi sie dobrze gospodarowac czasem.
Ale pierwsze miesiące to było ciągle myslenie czy nie za mało czasu poświęcam Olkoiw....czy za mało tulę Julkę...to chyba nieuniknione...ale mija :)
Teraz jest juz dobrze, nie mam wyrzutow sumienia.
Bedzie ok! Trzymam kciuki za Was!
ps. Usciskaj mocno drugiego najlepszego brata pod słoncem! :) I buzka dla Zuzanki!
Czyli nie tylko ja się zadręczam? Rety, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę z tego, co napisałaś. Cztery miesiące to dużo (jak myślę o tym dzisiaj, trzy tygodnie po urodzeniu Zuzi),ale jeśli wszystko wróci do "normy" to warto cierpliwie czekać i w tym czasie robić wszystko by organizacja była jak najlepsza. Za tydzień wyjeżdżamy,a wiadomo ze na wyjazdach jest łatwiej. Dziękuję!
UsuńKochana, myślę, że Antoś na prawdę czuje się Kochany. Będzie dobrze - czasu potrzebujesz Ty :)) Trzymam kciuki, żeby się szybko poukładało :))
OdpowiedzUsuńdziękuję!!
Usuń