Nie mogłam się już doczekać. Całą sobotę kręciłam się po domu z motylkami w brzuchu. Niczym przed pierwszą randką. Czekałam na Niego od samego rana i zastanawiałam się jak to będzie gdy w końcu znów będzie z nami.
Antosia do Warszawy przywieźli moi rodzice. M. poszedł po Niego na dół, a ja czekałam w drzwiach. Słyszałam, jak opowiada w windzie co Mu się przytrafiło, co robił na wakacjach. W końcu drzwi windy się otworzyły i wyskoczył z nich uśmiechnięty, rozgadany, z rozjaśnionymi od słońca włosami, jakby dużo wyższy niż dwa tygodnie wcześniej.
Nie umiałam opanować łez wzruszenia. Tak dobrze było mieć Go znów blisko. Wpadł do mieszkania i od razu poleciał do swoich zabawek, non stop coś opowiadał, śmiał się.
Cieszyliśmy się wszyscy.
Po jakimś czasie zapytaliśmy się Antosia czy chce zobaczyć Zuzię. Wcześniej była jakby nieobecna - spała w swojej kołysce więc Antoś Jej nie zauważył. Po naszej zachęcie podszedł do kołyski i zajrzał do środka. Zdziwił się, że jest taka malutka, ale zareagował na Jej obecność optymistycznie.
Niedzielę całą spędziliśmy w domu. We czwórkę. Koło szesnastej Antoś miał moment "kryzysu", który na szczęście szybko minął. Trochę tak, jakby ciężko Mu było zaaklimatyzować się w domu na nowo. Poszedł spać w dobrym humorze i w dobrym humorze wstał dzisiaj rano.
A teraz nasza w tym głowa, żeby tak było już zawsze...
:) Będzie z niego cudowny brat...zobaczysz!
OdpowiedzUsuńŚciskam Was!!!
Wiem... nie wyobrażam sobie innego scenariusza :)
UsuńMam nadzieję, że super sobie poradzicie. Trzymam kciuki i buziaki dla Was :))
OdpowiedzUsuńdziękuję..ciężko jest nam teraz się zorganizować, ale wszystko jest pewnie kwestią czasu..
UsuńTrzymam kciuki za Waszą 4 :D !
OdpowiedzUsuńdziękuję,
UsuńZapraszam Cię do przeczytania mojego wpisu na blogu. Gratuluję:)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkapsychologiczna.blogspot.com/2013/08/mio-byc-docenianym.html
dziękuję..odpowiem na pewno, tyle, że już nie dzisiaj
Usuń