Strony

.

.

środa, 30 października 2013

Moja mleczna droga

O tym, jak ciężko było mi karmić piersią małego Antosia pisałam tu. Koniec końców jest on dzieckiem wychowanym głównie "na butelce". Pamiętam ten dzień, kiedy podjęłam decyzję, że zwyczajnie nie dam rady wykarmić Go piersią i tę ulgę gdy najedzony w końcu ładnie spał, stał się radosny a ja zaczęłam czerpać z uroków macierzyństwa.
Gdy zaszłam w ciążę z Zuzią postanowiłam podejść do tematu na luzie. Chodziłam i opowiadałam, że oczywiście spróbuje karmić piersią, ale jak się nie uda - bez żalu dam butelkę. Tak mówiłam, choć w wyprawce dla Zuzi znalazło się miejsce na tylko jedną małą buteleczkę "na wszelki wypadek".
Poród miałyśmy ciężki, zakończony cesarskim cięciem w narkozie. Gdy przynieśli mi Zuzię po ok 12 godzinach od operacji, pierwsze co zrobiłam to próbowałam przystawić ją do piersi. Pokarmu miałam niewiele, ale starałam się ją karmić po pół godziny z każdej piersi, a jak to nie wystarczało zwyczajnie szłam po mleko modyfikowane. Brodawki trochę mnie pobolewały, więc robiłam sobie przerwy na ich "podreperowanie". Po dwóch dniach wyszłam ze szpitala z myślą że może się uda i z ogromną chęcią karmienia. W postanowieniu o podjęciu kolejnej próby podtrzymywało mnie to, że Zuzia bardzo ładnie ssała i na prawdę chciała pić z piersi (czego o Antosiu nigdy nie mogłam powiedzieć), a co za tym szło moja laktacja była w stanie zaspokoić Jej potrzeby. Tak więc karmiłam. Brodawki bolały, były okropnie poranione..ale karmiłam. Po kilku dniach ból był tak wielki, że na samą myśl o zbliżającym się karmieniu pot ciurkiem spływał mi po czole. M. mówił, że nie muszę, że przecież miałam dać sobie luz, proponował żebyśmy przeszli na butelkę. A mnie szkoda było mleka, które produkowałam oraz tego, że na prawdę widziałam, że Zuzia z piersi pić umie i lubi a z butelki to już nie koniecznie. Było mi strasznie ciężko. Potrzebowałam wsparcia. Kogoś kto podtrzyma mnie w mojej decyzji zamiast proponować alternatywne, łatwiejsze rozwiązania. Myśl o luzie, który miałam sobie dać dawno odeszła. Teraz do sprawy podchodziłam z ogromną ambicją. Wiedziałam, ze skoro Zuzia ładnie je, a ja mam pokarm to kwestia jest tylko poranionych brodawek. Ból był jednak nie do wytrzymania. Postanowiłam po raz ostatni poszukać pomocy u doradcy laktacyjnego. Miałam już pewien obraz takiej pomocy, bo korzystałam z niej kilka razy przy Antosiu (bezskutecznie) i nawet wybrałam się do poradni będąc w ciąży z Zuzią. Wiedziałam zatem, że chcę zaprosić do domu kogoś, kto na prawdę wie o co chodzi i udzieli mi profesjonalnej pomocy. Tak trafiłam na Panią Agnieszkę Niepytalską - doradcę laktacyjnego i położną z wieloletnim doświadczeniem. Pani Agnieszka przyszła do mnie kilka godzin po moim telefonie, poświęciła mi dwie godziny w czasie których powiedziała jak zadbać o brodawki, pokazała jak poprawnie przystawiać Zuzię do piersi, opowiedziała o diecie, zbadała Zuzię...Przede wszystkim jednak Pani Agnieszka swoją postawą i rozmową dała mi ogromne wsparcie psychiczne i dodała wiary w siebie. Sprawiła, że uwierzyłam że ja na prawdę mogę dać radę, że jestem w stanie przezwyciężyć blokadę którą miałam przed przystawieniem Zuzi do piersi. Była niezwykle ciepła, serdeczna, pełna entuzjazmu. Wychodząc zostawiła mnie w bardzo dobrej kondycji psychicznej, niesamowicie mnie podbudowała i sprawiła, że chciałam karmić i wierzyłam że się uda.
Stosowałam się do Jej zaleceń, a stan brodawek się poprawiał. Kilka dni później przyjechała do nas z wizytą AsiaMamaZosiiHani, która w momentach słabości podtrzymywała to, co zakiełkowało podczas spotkania z Panią Agnieszką - wspierała, tłumaczyła, pomagała, podtrzymywała na duchu. Z dnia na dzień było coraz łatwiej, brodawki ładnie się goiły, ból był coraz mniejszy a ja byłam coraz częściej pogodna i radosna.
Dziś mogę śmiało powiedzieć - karmię piersią. Wiem, że dla wielu z Was to nic wielkiego, wiem że niektórym kobietom przychodzi to zupełnie naturalnie, bez bólu i łez, inne zaś w ogóle nie czują takiej potrzeby i bez żalu dają butelkę. Moja historia jest inna, ale też ma dobre zakończenie. Udało się!! Pani Agnieszko, AsiuMamoZosiiHani, Zuziu - Dziękuję!!

3 komentarze:

  1. U mnie z Olkiem tez na poczatku bylo ciezko…zakrwawione brodawki, ogromny ból…ale pomogly mi silikonowe nakladki i 3 dni przerwy w karmieniu piersia ( za duza bilirubina)…potem juz bylo "z gorki" :)
    Z Julka za to bez zadnego problemu… :)
    Karmienie piesia jest magiczne :) Uwielbiam to !
    Cieszcie się tym jak najdluzej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu kochana wzruszyłaś mnie tym wyróżnieniem. Dziękuję ci i życzę by ta droga prowadziła Was z Zuzią jak najdłużej. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  3. oj jak doskonale rozumiem pot na czole na samą myśl o karmieniu :/
    świetnie, że spotkałaś na swojej drodze kogoś kto swą mądrością i doświadczeniem tak CI pomógł! :) ciepło pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń