Strony

.

.

poniedziałek, 31 października 2011

Dynia

Wywodzi się z Ameryki. Wiadomo, że hodowano ją na terenach obecnego Peru już 700 lat temu. Występuje w około 20 gatunkach. Generalnie osiąga wagę do 200 kg, ale na świecie organizuje się zawody w których startują o wiele większe egzemplarze. Rekordowy waży prawie 825 kg. Wykorzystywana między innymi w medycynie ma zbawienny wpływ na uregulowanie poziomu cukru we krwi. Ale nie tylko. Bohaterka pysznych dań i deserów. Dynia. Z okazji Halloween zawitała również w nasze progi. Antoś poznawał ją z każdej strony, lekko zdziwiony jej kształtem i masą. Później wycięliśmy dla
Niego dyniowego stworka, którego, o dziwo, wcale się nie bał. Nawet przy zgaszonym świetle.


niedziela, 30 października 2011

Zmiana czasu

Z przerażeniem myślałam o dzisiejszej zmianie czasu. Zamiast cieszyć się dodatkową godziną snu przed oczami miałam pobudkę, gdy przestawiony zegarek będzie wskazywał godzinę 5 rano. Antoś przecież nie śpi ostatnio dłużej niż do 6. Postanowiliśmy z M. przygotować Go na ten dzień i od tygodnia rytuał kąpieli i układania do snu odbywał się o godzinę później niż zwykle. Niestety, następnego dnia rano Antoś budził się o 6. Nic nie robił sobie z naszego misternie ułożonego planu i spał po prostu godzinę krócej. Byłam pewna, że to samo będzie dzisiaj. Także, gdy dzisiaj rano usłyszałam gaworzenie dochodzące z dziecięcego łóżeczka i spojrzałam na telefon, na którym widniała godzina 6.05 pomyślałam "no tak...nie mogło być inaczej". Dopiero później zorientowałam się, że zegarek w telefonie przestawia się sam i że tak na prawdę Antoś obudził się dokładnie godzinę później..tak jakby wiedział, że to dziś właśnie jest ten dzień, kiedy można pospać dłużej.
I jak tu się nie rozpływać nad Jego mądrością??  :)

środa, 26 października 2011

"Dla przeciwwagi wielu uciążliwości życia niebo ofiarowało człowiekowi trzy rzeczy: nadzieję, sen i śmiech" (Immanuel Kant)

fot.: internet
Antoś budzi się generalnie po 6, ale zdarza Mu się już po 5 pośpiewywać w swoim łóżeczku. Wówczas wstaję, daję mu smoczek i łudzę się, że jeszcze chociaż na chwilkę zaśnie. Zazwyczaj się udaje.

Kilka dni temu Antek obudził się o jakiejś nieludzkiej godzinie, gdy za oknem była jeszcze głęboka noc. Coś tam sobie gaworzył i wiercił się w łóżeczku. Wstałam szybciutko, żeby podać mu smoczek zanim jeszcze zdążył się rozbudzić. Położyłam się spowrotem i pomiędzy mną a M. miał miejsce króciutki dialog:

M.: Może zrobię Antkowi mleko?
Ja: Dopiero po 5. Dałam Mu smoczek i powinien jeszcze chwilkę pospać.

M. odetchnął z ulgą i obrócił się na drugi bok. Jakiś czas później Antoś obudził się na dobre, więc wstałam, zrobiłam Mu mleczko, nakarmiłam, przewinęłam i zaczęliśmy się bawić. Leżeliśmy sobie w łóżku i czytaliśmy, grzechotaliśmy, chichraliśmy się trochę. Było ok. 7, za oknem całkiem jasno, a na klatce coraz częściej było słychać wychodzących sąsiadów, trzaskające drzwi czy jadącą windę. M. spał wciąż na tym samym boku, na który odwrócił się dwie godziny wcześniej. Aż tu nagle.. ni stąd, ni zowąd odwrócił się w moją stronę i ponownie zapytał "To co..zrobię Mu to mleko, bo pewnie jest już głodny??".

Mina M. gdy opowiedziałam Mu co robiliśmy z Antosiem przez ostatnia godzinę - bezcenna.

piątek, 21 października 2011

Opowieść o Aniele i smutny artykuł

W niebie Anioł wraz ze swoim Pomocnikiem zastanawiali się, jakie dzieci dostaną oczekujący rodzice:
- Komu damy Jasia Aniele? - zapytał Pomocnik
- Jasia...hm...Jasio jest mądrym chłopcem, bedzie osiągał sukcesy w matematyce, doskonale się uczył. Dodatkowo będzie uroczym dzieckiem - blondynek z loczkami..dajmy go może Kowalskim..Oni tak często mówią, że maja nadzieję, że ich dziecko będzie piękne i mądre...tak - zadecydował Anioł - Jasio trafia do Kowalskich.
- A Kasia? - zapytał Pomocnik ponownie.
- Kasia? Dobre pytanie? Kasia będzie artystką..będzie miała niezwykły talent muzyczny...będzie pięknie grała na fortepiania, już jako dziecko wystartuje w licznych konkursach..komu dać Kasię?
 - Może Malinowskim?
- Dobrze - odpowiedział Anioł - Malinowscy dostaną Kasię...
- Została jeszcze Krysia Aniele - powiedział niepewnie Pomocnik
- Krysię damy Nowakom - powiedział bez zastanowienia Anioł
- Nowakom? Aniele, ale Krysia jest słaba, chorowita, będzie niepełnosprawnym dzieckiem...a Nowakowie to tacy dobrzy ludzie?? - zdziwił się Pomocnik.
 - Dokładnie, mój drogi. Dlatego właśnie, że Nowakowie mają wielkie serca i są wspaniałymi ludźmi dostaną od nas Krysię. Niepełnosprawne dziecko nigdy nie rodzi się w byle jakiej rodzinie. Na takie dziecko trzeba sobie zasłużyć.


fot.: internet

Tę anegdotę usłyszałam dawno temu, ale zawsze noszę ją w sercu i świadomości.
Wiem jednak, że w prawdziwym życiu bywa czasami inaczej...niestety...i dlatego powstają artykuły takie jak ten.

niedziela, 16 października 2011

Jesień

Nigdy nie lubiłam jesieni. Wydawało mi się, że nie ma za co lubić tej pory roku. Coraz trudniej było wstać rano i coraz ciemniej było po wyjściu z pracy. Dodatkowo perspektywa zimy nie polepszała mojego nastroju. Aż do tego roku. Wrzesień był pięknym, ciepłym miesiącem pełnym spacerów z Antosiem. I już wydawało się, że ta piękna aura się skończyła i nastały szare, deszczowe, zimne dni kiedy dzisiaj znów wyszło słońce dając nam piękny dzień na długi spacer...






Przyszła jesień do fryzjera:
- Proszę mną się zająć teraz!
Lato miało włosy złote, ja na rude mam ochotę.
No, bo niech pan spojrzy sam, rudo tu i rudo tam...
Mówi fryzjer:
- Rzeczywiście!
Dookoła rude liście, ruda trawa, rude krzaki, chyba modny kolor taki.
Szczotka, grzebień, farby fura, już gotowa jest fryzura.
Woła jesień: - W samą porę!
Płacę panu muchomorem!
("Jesień u fryzjera" Danuta Gellnerowa)


piątek, 14 października 2011

W Dniu Nauczyciela

Myślę, że wielokrotnie Ich nie doceniamy. Krytykujemy często przestarzałe metody nauczania, długi czas sprawdzania prac klasowych, czy zbyt dużą ilość zadań domowych. Nauczyciele. Tych, którzy mnie uczyli nie wspominam często, ale dzisiaj poświęciłam Im cząstkę swoich myśli. W szczególności Tym, o których śmiało można powiedzieć: nauczyciel z powołania. Tym, którzy z uśmiechem na twarzy wchodzili do klasy nawet w listopadowy poniedziałek o 8 rano. Którzy nie traktowali klasy jako ogółu, a narzuconego materiału jako wyroczni. Którzy doceniali myślenie i kreatywność zamiast zachwycać się pięknym recytowaniem wyuczonych formułek. Nauczycieli, którzy potrafili zachęcić do nauki, sprawić by była ciekawą przygodą zamiast przykrym obowiązkiem. Wiedzieli jak wprowadzić przyjemną atmosferę lekcji. Umieli żartować. Wspominam Ich z uśmiechem i tylko przykro mi, że takich Nauczycieli było na mojej drodze zaledwie kilku. Gdy myślę o szkole jako o ogóle, to pierwsze, co przychodzi mi na myśl to szare klasy z mrugającą świetlówką, a w nich belfry ze znudzeniem omawiający temat lekcji. Nauczyciele, którzy ocen niedostatecznych używają niczym władzy..grożąc nimi, gdy komuś gorzej idzie czy ma problem ze zrozumieniem danego obszaru wiedzy. Nauczyciele, którzy na sprawdzianach szpiegują czy uczniowie oby na pewno nie ściągają zamiast mieć wśród dzieci taki autorytet, by zwyczajnie ściagać nie chciały.

fot.: internet

Rok ze swojej edukacji spędziłam w USA. Tam szkolnictwo znacznie różni się od tego w Polsce. Nauczyciele pracują tygodniowo dokładnie tyle samo godzin, co etatowi pracownicy w firmach i instytucjach. Niemal każdy prowadzi jakieś zajęcia pozalekcyjne. Zarabiają zatem adekwatnie do poświęcanego pracy czasu. Sa zadowoleni, uśmiechnięci. Lubią swoją pracę, a to przekłada się na atmosferę w całych szkołach. Jeżeli któryś z uczniów nie radzi sobie- nauczyciel stara się pomóc, poświęcając czas i energię, bo to on pójdzie na dywanik do dyrektora, gdy uczeń nie zaliczy testu końcowego.
W Dniu Nauczyciela wszystkim nam życzę, byśmy na drodze edukacji naszych Dzieci trafili na takich nauczycieli i wychowawców, którym z czystym sumieniem postawimy ocenę celującą.

sobota, 8 października 2011

Pierwsze koty za płoty

Minął roboczy tydzień od dnia mojego powrotu do pracy. Radzimy sobie jako tako. Antoś zdecydowanie lepiej niż ja. Bardzo lubi Nianię i codziennie rano wita Ją szczerym uśmiechem. Nie płacze, widząc jak wychodzę i nawet nauczył się już robić "pa pa" na pożegnanie. Mądry chłopczyk.

Codziennie staram się wstać przed Antkiem, natomiast wyszło mi to jedynie w zeszły poniedziałek. Nie wiedzieć czemu, Antoś każdego dnia budzi się coraz wcześniej. Nie przeszkadza Mu nawet, że na dworze jest ciemno. Także obecnie czas pobudki oscyluje w okolicach 5.50. Antoś zjada mleczko z butelki, zostaje przewinięty i kładzie się w naszym łóżku koło M. grzechotając i bawiąc się gryzakami. Ja w tym czasie idę pod prysznic i ubieram się. Docelowo mam zamiar być już gotowa w momencie, jak Antek otworzy oczy po nocnym śnie, natomiast codziennie nastawiam buzik wcześniej i codziennie Antoś zdąży mnie obudzić nim jeszcze budzik zadzwoni. Tak więc ok. 6.40 - 7.00 jestem gotowa, M. wstaje i zaczyna się szykować, a ja bawię się z Antosiem. Czytamy książeczki, opowiadamy sobie historie, śpiewamy i bawimy się grzechotkami. Czasami Antoś po naszej zabawie zdrzemnie się chwilkę. Tak między 8 a 8.30. Ale nie zawsze. Ok 8.20 przychodzi Niania - Ciocia Agnieszka. Spędzamy trochę czasu wszyscy razem, po czym o 8.40 przychodzi pora pożegniania. Wychodzę do pracy. Antoś o 9 je śniadanko z Nianią  - kaszkę ze świeżym owocem, Niania go przewija i przebiera po czym ok 10 wychodzą na spacer. Jak pogoda jest ładna, to są na dworze nawet do 13. Niesetety ostatnio jesienna aura daje się we znaki coraz bardziej, więc czas spacerów na pewno zostanie skrócony i połączony z zabawami na macie w domu. O 13.15 wracam do domu. Przytulam mocno Antosia i do końca dnia wszystko robimy razem...

niedziela, 2 października 2011

"Dzieci dobrze się rozwijają, jeśli mają czas i przestrzeń, żeby mogły złapać oddech, poobijać się i trochę czasem ponudzić, jeśli mogą odpoczywać, podejmować ryzyko i popełniać błędy, marzyć i dobrze się bawić według swoich wyobrażeń o dobrej zabawie, a nawet ponosić porażki" (Marilee Jones)

Zachęcona przez K jakiś czas temu przeczytałam recenzję książki "Pod presją. Dajmy dzieciom święty spokój" (Carl Honore) i od razu pobiegłam ją kupić. Książkę "pochłonęłam" w kilka wieczorów. Polecam ją nie tylko tym, którzy maja ambicje, aby ich siedmio- czy dzisięcioletnie dziecko płynnie władało trzema językami obcymi, grało w tenisa, świetnie pływało i startowało w Konkursach Chopinowskich. Ta pozycja adresowana jest do wszystkich rodziców, którzy pragną by ich dzieci były szczęśliwe. Uświadamia ona bowiem, co jest istotą dzieciństwa, jak dzieci postrzegają zabawę, z czego czerpią najwięcej radości. Ponadto książką porusza temat marketingu skierowanego do najmłodszych, wagi oraz znaczenia zajęć sportowych czy rywalizacji. Znajdziecie w niej także rozdział poświęcony wpływowi zabawek i technologii na rozwój młodego człowieka. Ta pozycja łamie stereotypy. Pokazuje dlaczego nie warto wychowywać dzieci pod kloszem. Wiele uświadamia. Wszystko to w oparciu o międzynarodowe badania. Na prawdę bardzo mądra książka.