Strony

.

.

wtorek, 30 sierpnia 2011

Mama z wózkiem i policjant

fot.: internet
Sytuacja miała miejsce wczoraj, w poniedziałek. Około godziny 10 wyszłam z Antosiem na spacer do Parku Ujazdowskiego. Idąc chodnikiem przy ulicy Pięknej napotkałam na trudność w postaci źle zaparkowanego samochodu zagradzającego drogę. Gdybym nosiła rozmiar 36 pewnie wciągnęłabym brzuch i przecisnęła się między autem marki Volvo V40 combi a ścianą stojącej tam kamienicy i poszłabym dalej. Niestety do rozmiaru 36 jeszcze troszkę ;) mi brakuje, a w dodatku byłam z wózkiem, który ma szeroki rozstaw kół. Nijak nie mogłam zmieścić się w szparkę, którą uprzejmy kierowca zostawił dla przechodniów. Ciśnienie podskoczyło mi momentalnie, jako że na mojej trasie do parku takie sytuacje zdarzają się nad wyraz często. Zazwyczaj czekam cierpliwie na kierowcę, mówię mu, co o tym myślę i idę dalej. Tym razem czekanie okazało się być dużo dłuższe niż przypuszczałam. Dodatkowo oprócz mnie zebrało się kilka innych mam i opiekunek, które miały ten sam problem. Jedna z nich postanowiła zadzwonić po Straż Miejską, a że nie miała do nich numeru to zadzwoniła na Policję. Pani przyjęła zgłoszenie mówiąc, że patrol za chwilkę podjedzie i rozwiąże problem. Postanowiłam poczekać, bo jak wspólnie uznałyśmy lepiej jak będzie nas więcej. Przyjechała Policja i proszę sobie wyobrazić jak zdziwieni byli, że dzwonimy do nich z taką sprawą. Panowie zasugerowali, że zamiast po nich dzwonić możemy przecież przespacerować się naokoło, po pasach, inną drogą, omijając tym samym ten właśnie chodnik. Zawrzałam. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego ja mam chodzić naokoło, a kierowca auta nie może zatrzymać się dwie ulice dalej…Panowie powiedzieli, że oni się takimi sprawami nie zajmują i że zadzwonią na Straż Miejską, gdyż to w ich kompetencjach leży rozwiązywanie takich problemów. Klasyczna spychologia. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że nas okłamali. Nie zadzwonili i nie przywołali na miejsce zdarzenia żadnej jednostki. Skąd wiem? Otóż po około 15 minutach czekania jedna z Pań zdobyła numer na Straż Miejską i zadzwoniła tam, by dowiedzieć się czy takowe zgłoszenie było wysyłane. Nie było. Panowie policjanci przyjechali, stwierdzili, że nie chce im się zajmować sprawą, dali nam dobrą radę, okłamali i odjechali. Jak się później okazało tego typu sprawy jak najbardziej leżą w ich kompetencjach i mogli rozwiązać problem w 15 minut. Gdyby tylko mieli w sobie odrobinę chęci.


Nie dziwi mnie wcale, że obywatele nie szanują i nie poważają Policji. Najgorsza jest jednak ta bezsilność…bo dzieci jadące wczoraj wózkach to przyszli podatnicy, którzy będą ciężko pracować na wcześniejsze, nie małe, policyjne emerytury.

3 komentarze:

  1. Niestety to codzienność. I tak jestem zdziwiona, że patrol się pofatygował. Ja usłyszałam kiedyś przez telefon żebym do innego parku poszła i nie zawracała głowy, za mała szkodliwość społeczna. Czasem się nie dziwię mamą które w takich sytuacjach odkręcają wentyle z kół.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutna polska rzeczywistość. Praworządność to u nas tylko słowo. Szkoda.

    OdpowiedzUsuń