Strony

.

.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

W nich moja siła

Będąc dzieckiem marzyłam o tym, by być jedynaczką. Marzenie to wynikało z czysto egoistycznych pubudek – chciałam mieć rodziców, ich uwagę i poświęcenie tylko dla siebie. A tymczasem musiałam się nimi dzielić z trójką straszego rodzeństwa. We wczesnym dzieciństwie moje kontakty z rodzeństwem były bardzo powierzchowne – dzieli nas bowiem dosyć duża różnica wieku, która wówczas była znacząca dla relacji i uniemożliwiała nadawanie na tych samych falach. Nie oznacza to, że nie mam miłych wspomnień z tego okresu. Pamiętam na przykład jak każdego roku w nocy z piątego na szóstego grudnia wspólnie oczekiwaliśmy pojawienia się pod naszymi poduszkami prezentów mikołajkowych, a następnie wszyscy razem, po kolei, w porządku od najstarszego do najmłodszego oglądaliśmy, co każde z nas dostało. Pamiętam jak wspólnie organizowaliśmy bożonarodzeniowe jasełka z podziałem na role, po czym chodziliśmy od domu do domu zarabiając tym samym swoje pierwsze pieniądze. Pamiętam jak w czasie kłótni rodziców zbieraliśmy się wszyscy w jednym pokoju i staraliśmy się przeczekać „burzę”.


Pod koniec szkoły podstawowej szczególnie bliski stał się jeden z moich starszych Braci i ta bliskość trwa do dziś. Wówczas, jako rodzeństwo, podzieliliśmy się na dwie dwuosobowe grupy – ja z moim najukońszym Bratem stanowiliśmy jedną drużynę, a moja Siostra i starszy ze starszych Brat – drugą. Życie toczyło się dalej, każde z nas doświadczało życia inaczej – jednym było łatwiej, innym trudniej. Zaczęły się śluby, narodziny dzieci..W międzyczasie studia, wyjazdy, rodzinne spotkania. Każde z nas dorosło i dzieląca nas różnica wieku przestała mieć znaczenie. Zaczęliśmy się coraz częściej spotykać wszyscy razem, wspólnie wyjeżdżać na wakacje, imprezować. Znacznie poprawiły się moje kontakty z Siostrą, które w przeszłości pozostawiały sobie wiele do życzenia. Dziś łaczy nas wiele - kilka razy w tygodniu rozmawiamy ze sobą, często się odwiedzamy. Stare czasy przestały mieć znaczenie. Wierzę, że mogę na nią liczyć. Tak samo jak wiem, że zawsze mogę liczyć na Braci. Cokolwiek się stanie ze mną, z moim życiem – wiem, że cała trójka stanie za mną murem i będzie mnie wspierać. Rodzeństwo to najlepsze, co mogłam dostać od życia. W nich moja siła.

niedziela, 10 kwietnia 2011

Pneumokoki

Czeka mnie pierwsza wizyta szczepienna. Przeglądam zatem ulotki, strony internetowe, gazetki, rozmawiam z lekarzami w celu wybrania jak najlepszego systemu szczepień dla Antosia – tych obowiązkowych i tych zalecanych. Na tym etapie rozwoju szczepienia zalecane, na które mogę się zdecydować to m.in. szczepienie przeciw pneumokokom. Szczepionka jest odpłatna i nie kosztuje mało, bo ok. 1200 pln. Co wchodzi w składową tak wysokiej ceny??

Już w szkole rodzenia dostałam ulotkę dotyczącą powyższej szczepionki, położna prowadząca zajęcia również opowiadała o zaletach szczepienia oraz zagrożeniach występujących, gdy rodzic na szczepienie się nie zdecyduje. W telewizji pojawiają się reklamy, na ulicach bilboardy, w prasie dla młodych mam ogłoszenia. Wszystko to, by sprawić, aby rodzice zdecydowali się „zafundować” swojemu dziecku szczepienie przeciw pneumokokom. Dodam, iż hasłem przewodnim kampanii reklamowej jest „szczepię, bo kocham”. Cały sztab działu marketingu firmy farmaceutycznej produkującej daną szczepionkę pilnie pracuje, by wzbudzić w rodzicach odpowiednie emocje. Zadaję zatem pytanie: czy jeżeli nie zaszczepię, to znaczy, że nie kocham? Czy rodzic, którego nie stać na taki koszt jest rodzicem gorszym od tego, który na taki wydatek może sobie pozwolić? No i idąc dalej – czy całe moje pokolenie powinno czuć się niekochane tylko dlatego, że nikomu z nas takiej szczepionki nie podano?

Lekarze, z którymi się spotkałam, położna środowiskowa odwiedzająca mnie w domu czy znajomi farmaceuci – nikt nie przekonuje mnie o słuszności tego szczepienia. Czy trafiłam na takich, których firma farmaceutyczna nie „wyszkoliła” odpowiednio? W głowie mam mnóstwo pytań, wciąż się zastanawiam, bo przecież chodzi o zdrowie mojego Dziecka..I chociaż kocham na zabój, coraz bardziej skłonna jestem nie szczepić. Przynajmniej nie teraz, może kolejna kampania reklamowa bardziej do mnie przemówi.