fot.:internet |
Około dwa tygodnie temu wybraliśmy się całą trzyosobową rodziną na zakupy. Między innym robiliśmy wówczas zakupy spożywcze w Piotrze i Pawle. Ponieważ market wydaje mi się ciekawszy z poziomu chusty niż z gondoli postanowiłam pochustować trochę z Antosiem skoro sytuacja zmusiła mnie, by Go w ogóle tam zabierać. Stojąc przy stoisku z wędlinami spotkałam się z ostrą krytyką Pani ekspedientki:
Ona: Nie boi się Pani tak dziecka w tej chuście nosić?
Ja: A czego mam się bać?
Ona: No wie Pani…tyle się teraz mówi o tym jak to szkodzi na kręgosłup. No pomijając, że jest niebezpieczne dla życia.
Ja: Niebezpieczne dla życia??
Ona: No tak. Czytałam ostatnio, że jedna matka nosiła tak dziecko i ono się udusiło. I proszę sobie wyobrazić, że ona się nie zorientowała i tak z nieżywym dzieckiem cały dzień chodziła. Nie słyszała Pani…to była bardzo głośna sprawa!!
Nie słyszałam, nie czytałam. Pewnie dlatego, że nie sięgam po prasę, w której wypisują niestworzone bajki, a artykuły pisane są „do zdjęcia” które akurat udało się znaleźć.
Później do rozmowy włączyła się inna Pani, również obsługująca na stoisku mięsnym i zaczęła pouczać mnie, że chusta, fotelik dziecięcy i spacerówka to najgorsze zło i że w ogóle nie powinnam z tego korzystać, bo dziecku najlepiej jest w gondoli. Nie komentowałam. Nie chciało mi się wdawać w dyskusję. Nie pytałam, jak miałabym np. podróżować z dzieckiem bez fotelika? Albo co zrobić, gdy z gondoli już wyrośnie? Po prostu odeszłam.
Nie ukrywam, że nie był to pierwszy raz, kiedy obca osoba pozwoliła sobie na krytykę mnie jako matki. Nie raz słyszałam już: „ooo..a jemu nie za zimno?”, „nie karmi Pani piersią? Takiego maleństwa?”, „Trzeba zmienić ten krem, bo ma całą buzię białą” (chodziło o krem na słońce faktor 50), „Dzidziuś w spodenkach? Dzieci najlepiej czują się w kaftaniku i śpioszkach, nie wie Pani”, „Proszę zakryć dziecku uszko..dzisiaj mocno wieje”
Nie cierpię tego. I niekoniecznie dlatego, że nie lubię krytyki w ogóle. Chyba nikt za nią nie przepada, aczkolwiek krytyka bliskich często przydaje się, by spojrzeć na siebie i swoje zachowanie z innej perspektywy. Uważam, że każda matka ma prawo wychowywać swoje dziecko tak, jak uważa za słuszne. Jeżeli ktoś pyta mnie o zdanie/ radę – mówię, co myślę…często pozwalając sobie na własne zdanie…Staram się jednak nie dawać „dobrych” rad niepytana. Może dlatego drażni mnie, gdy kompletnie obca osoba daje sobie prawo by mnie pouczać, a ponadto daje mi do zrozumienia, że lepiej wie co jest dobre dla mojego dziecka.
Ha ha dobre :) To chyba taki zwyczaj w naszym kraju krytykoanie młodych matek ;) Ja też zaciskam zęby i odchodzę choć nie jeden raz miałam ochotę palnąć w łepetyne te kobitki :P
OdpowiedzUsuńA ja zawsze się uśmiecham i mówię np : zimno? nieeee na pewno ciepło :) tak się przekomarzam z uśmiechem na ustach :P
OdpowiedzUsuńciekawe, co piszesz, szczególnie, że sama nosiłam w chuście dwa Maluchy i pamiętam tylko pozytywne reakcje ludzi
OdpowiedzUsuństarsze panie zaczepiały mnie na ulicy mówiąc np. "ale takiemu to dobrze... takie mamusine ciepełko i tak blisko", albo "szkoda, że za moich czasów były tylko wózki / beciki" itp.
jak mocno pogrzebię w pamięci, to sobie przypomnę jakieś sytuacje (jest ich dosłownie jak na lekarstwo), które mogą ocierać o lekką krytykę, ale naprawdę muszę się postarać, aby sobie takowe przypomnieć
myślę sobie także, że to fajnie, że ludzie zwracają uwagę, bo to oznacza, że mój Maluch ich obchodzi, że taki ktoś właśnie wyszedł poza granice swojego egocentryzmu i chociaż na chwilę przyznał miejsce pępka świata mojemu Synkowi (jednemu bądź drugiemu)
inna sprawa, że ten ktoś nie zawsze potrafi pokazać innym swoją rzeczywistą troskę i zainteresowanie w formie, która będzie zjadliwa i do przyjęcia (domyślam się, że mało konstruktywna krytyka nie jest)
i P.S. rzeczywiście jakiś czas temu było głośno o chustach z Chin wykonanych z nieoddychającego materiału (odnotowano kilka przypadków śmiertelnych wśród dzieci), wiem bo z tego powodu miałam schizę podczas wybierania chusty ;)
a się próbuję przemóc do chusty, ale na razie ciężko mi to idzie :) ale pomalutku na 100% damy radę. pozdrawiam i zapraszam do nas http://mtoto-wangu.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAsiaMamaZosiiHani: zdrowe podejście jest najlepsze...myślę, że dobrze robisz lekko "przekomarzając" się.
OdpowiedzUsuńCzyżyk: O chustach nie słyszałam stąd było moje zdziwienie. A jeżeli chodzi o krytykę to myślę, że w dużej mierze spotykam się z nią dlatego, że w Warszawie wyjątkowo wiele osób jest bezinteresownie niemiłych..i nigdy nie wiesz kiedy i gdzie taką osobę spotkasz...może to być pani w sklepie, kierowca autobusu, taksówkarz czy zwykły przechodzień którego pytasz o drogę czy godzinę. Przykre, ale prawdziwe!
Ja lubię jeszcze pytania "a gdzie czerwona wstążeczka? ..musi pani koniecznie przyczepic bo urok ktoś na dziecko rzuci!" :)
OdpowiedzUsuńPrawdziwa cnota krytyki się nie boi? Hm...inaczej to widzę. Krytyki się nie boję (pracowałam nad tym świadomie i długo) ale jej nie lubię. Masz rację. krytykowanie, osądzanie, ocenianie po prostu jest wkurzające. Ja jestem sobą, a Ty - sobą. Żadna z nas nie jest ani lepsza, ani gorsza. Jesteśmy i co komu do tego. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńartykuł do zdjęcia, ale i Ciebie, jak widać, zdjęcie do notatki? jak to idzie o źdźble i belce?;)
OdpowiedzUsuń