Kto to jest: ma dwa zęby, raczkuje i najchętniej jadłby tylko banany? Tak, tak...to mój Synek Antoś.
Jeszcze w piątek pisałam o jednym ząbku stukającym pod łyżeczką - dziś wiadomo, że zęby są dwa. Zaczynają być widoczne dwie cieniutkie kreseczki na dolnym dziąśle. Bez płaczu, bez gorączki, bez przeziębienia, z przesypianymi nocami. Też nie mogę w to uwierzyć. Kochany dzielny Antoś.
Zaczął też raczkować. Na razie bardzo "niezdarnie" i w pełnym skupieniu. Ale nie zdziwę się jak jutro będzie zasuwał po całym mieszkaniu. Jeżeli zauważy coś interesującego na łóżku czy szafce nocnej- próbuje się wspinać. Dumny i wesoły jak Mu się uda, niestety często traci równowagę i ląduje na twardej podłodze. Mimo to nie poddaje się. A ja już wiem, że nie powinnam Go spuszczać z oka nawet na chwilę.
poniedziałek, 28 listopada 2011
niedziela, 27 listopada 2011
Nominowana
Zostałam nominowana przez Elsę do napisania o pięciu rzeczach, które lubię. Niby nic takiego, pomyślicie - ja jednak poczułam się wyróżniona, za co Elso serdecznie Ci dziękuję.
Długo myślałam nad tym, co powinno znajdować się w tym poście. Jakiś czas temu pisałam już, co lubię dlatego chciałam by ten wpis był czymś nieco innym, bardziej dopracowanym. Chciałam umieścić w nim te pięć rzeczy, które lubię najbardziej. A do tego potrzeba było trochę spokoju i refleksji. Bo to przecież tylko pięć rzeczy...
A więc wybrałam, co następuje:
1. Lubię pić poranną kawę leżąc w łóżku. Bez pośpiechu, bez głowy zawalonej myślami, co trzeba zrobić natychmiast, a z czym mogę poczekać pół godziny. Kawa powinna być ciepła, aromatyczna, słodka i z odrobiną spienionego mleka.
2. Lubię pierwsze wiosenne słońce. Słońce,które dodaje energii i chęci do życia. Dni, kiedy po długiej zimie można zostawić kozaki w domu i pójść na spacer w baletkach. I tę świadomość, że przede mną kilka słonecznych, ciepłych miesięcy.
3. Lubię poradniki Jespera Juula. Pierwszy trafił w moje ręce zupełnie przypadkowo (o ile w życiu można mówić o jakimkolwiek przypadku) ale nie mogłam się od niego oderwać. Jesper pomógł mi zrozumieć wiele z własnych emocji, pokazał drogę do bycia lepszym rodzicem i sprawił, że chcę iść tą drogą.
4. Lubię spotkania towarzyskie. Wszelkiego rodzaju. Zapraszanie gości i chodzenie z wizytą. Długie nocne rozmowy przy kieliszku wina i wygłupy w ciągu dnia. Tego chyba najbardziej brakuje mi w czasie emigracji do Warszawy.
5. Lubię czas na kilka dni przed wyjazdem wakacyjnym. Uczucie ekscytacji na myśl o tym, co przede mną. Planowanie i pakowanie. Przedwakacyjne zakupy. Świadomość, że za kilka dni zostawię wszystkie obowiązki i pojadę gdzieś, gdzie będzie pięknie i miło.
...
Do napisania 5 lubianych przez siebie rzeczy nominuję: Mamę Syn'a Alka, Magdę(c), Mimi, Grubcię oraz Dzieckoziemi.
Długo myślałam nad tym, co powinno znajdować się w tym poście. Jakiś czas temu pisałam już, co lubię dlatego chciałam by ten wpis był czymś nieco innym, bardziej dopracowanym. Chciałam umieścić w nim te pięć rzeczy, które lubię najbardziej. A do tego potrzeba było trochę spokoju i refleksji. Bo to przecież tylko pięć rzeczy...
A więc wybrałam, co następuje:
1. Lubię pić poranną kawę leżąc w łóżku. Bez pośpiechu, bez głowy zawalonej myślami, co trzeba zrobić natychmiast, a z czym mogę poczekać pół godziny. Kawa powinna być ciepła, aromatyczna, słodka i z odrobiną spienionego mleka.
2. Lubię pierwsze wiosenne słońce. Słońce,które dodaje energii i chęci do życia. Dni, kiedy po długiej zimie można zostawić kozaki w domu i pójść na spacer w baletkach. I tę świadomość, że przede mną kilka słonecznych, ciepłych miesięcy.
3. Lubię poradniki Jespera Juula. Pierwszy trafił w moje ręce zupełnie przypadkowo (o ile w życiu można mówić o jakimkolwiek przypadku) ale nie mogłam się od niego oderwać. Jesper pomógł mi zrozumieć wiele z własnych emocji, pokazał drogę do bycia lepszym rodzicem i sprawił, że chcę iść tą drogą.
4. Lubię spotkania towarzyskie. Wszelkiego rodzaju. Zapraszanie gości i chodzenie z wizytą. Długie nocne rozmowy przy kieliszku wina i wygłupy w ciągu dnia. Tego chyba najbardziej brakuje mi w czasie emigracji do Warszawy.
5. Lubię czas na kilka dni przed wyjazdem wakacyjnym. Uczucie ekscytacji na myśl o tym, co przede mną. Planowanie i pakowanie. Przedwakacyjne zakupy. Świadomość, że za kilka dni zostawię wszystkie obowiązki i pojadę gdzieś, gdzie będzie pięknie i miło.
...
Do napisania 5 lubianych przez siebie rzeczy nominuję: Mamę Syn'a Alka, Magdę(c), Mimi, Grubcię oraz Dzieckoziemi.
piątek, 25 listopada 2011
Trzy kwartały i stuk puk łyżeczką
Dzisiaj Antoś kończy 9 miesięcy. Jest dużym chłopczykiem, z którego jestem bardzo dumna.
Zwinnie czołga się po całym mieszkaniu, penetrując nowe jego zakamarki, dotykając wszystkiego co nowe, zaglądając do szuflad i szafek. Tak, tak...świetnie radzi sobie z ich otwieraniem. Zanim jednak to zrobi, rozgląda się czy nikt Go nie obserwuje, po czym z łobuzerskim uśmiechem na twarzy zaczyna "działać".
Często przyjmuje pozycję "na raczki" chociaż raczkować jeszcze nie potrafi. W pozycji tej kiwa się za to na wszystkie strony, oraz umie już sam usiąść i samodzielnie siedzieć na podłodze.
Wszystko sprawnie chwyta, szarpie, przekręca, sprawdza czy grzechocze, rozrzuca po całym pokoju.
Umie pić z kubeczka Lovi, jest wielbicielem bananów, gruszek oraz chrupek kukurydzianych. Ostatnio trochę gardzi gotowanymi przeze mnie obiadkami, ale generalnie apetyt ma ładny.
Dzisiaj po raz pierwszy zastukała w buzi Antosia metalowa łyżeczka dając znać, że pierwszy ząbek lada chwila ujrzy światło dzienne. Mimo to nie wiemy jeszcze co to znaczy gorączka czy przeziębienie.
Jest bardzo odważny - szybko rozkręca się w nowych miejscach i nie boi się nowych osób. Nosi rozmiar 74 i waży 9,2 kg.
Zwinnie czołga się po całym mieszkaniu, penetrując nowe jego zakamarki, dotykając wszystkiego co nowe, zaglądając do szuflad i szafek. Tak, tak...świetnie radzi sobie z ich otwieraniem. Zanim jednak to zrobi, rozgląda się czy nikt Go nie obserwuje, po czym z łobuzerskim uśmiechem na twarzy zaczyna "działać".
Często przyjmuje pozycję "na raczki" chociaż raczkować jeszcze nie potrafi. W pozycji tej kiwa się za to na wszystkie strony, oraz umie już sam usiąść i samodzielnie siedzieć na podłodze.
Wszystko sprawnie chwyta, szarpie, przekręca, sprawdza czy grzechocze, rozrzuca po całym pokoju.
Umie pić z kubeczka Lovi, jest wielbicielem bananów, gruszek oraz chrupek kukurydzianych. Ostatnio trochę gardzi gotowanymi przeze mnie obiadkami, ale generalnie apetyt ma ładny.
Dzisiaj po raz pierwszy zastukała w buzi Antosia metalowa łyżeczka dając znać, że pierwszy ząbek lada chwila ujrzy światło dzienne. Mimo to nie wiemy jeszcze co to znaczy gorączka czy przeziębienie.
Jest bardzo odważny - szybko rozkręca się w nowych miejscach i nie boi się nowych osób. Nosi rozmiar 74 i waży 9,2 kg.
wtorek, 22 listopada 2011
Szalona
Zrobiłam coś szalonego. Wg mnie szalonego, bo myślę, że wiele z Was szaleństwa w tym nie dostrzeże. Myślałam o tym intensywnie. Wahałam się. Wciąż boję się jak to będzie. Ale zdecydowałam się spróbować. Otóż za namową M. skorzystałam z zaproszenia koleżanki i kupiłam bilety do Londynu. Dla jednej osoby. Antoś zostanie z M. Będzie to pierwszy raz kiedy zostawię Go na noc. Pierwszy raz, kiedy zostawię Go na dłużej niż kilka godzin. Jak na razie wyrzuty sumienia mieszają się z silnym podnieceniem i chęcią przeżycia przygody. Mam jeszcze trochę czasu - lecę pod koniec stycznia. Termin wybrałam trochę z myślą o przecenach...ale tylko trochę...będą inne priorytety.
p.s. Czyżby z przyjaźniami było jak z miłością? Nie rdzewieją? Jakiś czas temu tutaj pisałam o tęsknocie do przyjaciółki z liceum - niejakiej M. To z Nią mam zamiar przeżyć weekend z serii "jak za dawnych lat". Podniecenie i radość narastają!!
fot. internet |
p.s. Czyżby z przyjaźniami było jak z miłością? Nie rdzewieją? Jakiś czas temu tutaj pisałam o tęsknocie do przyjaciółki z liceum - niejakiej M. To z Nią mam zamiar przeżyć weekend z serii "jak za dawnych lat". Podniecenie i radość narastają!!
piątek, 18 listopada 2011
Listopadowe przemyślenia
Są takie dni, w których dopada mnie frustracja. Frustracja i żal. Tęsknota za tym, co było i już nie wróci. Żal, że coś zrobiłam tak, a nie inaczej. Że nie przyżyłam tego na 100%. Nie skorzystałam. A teraz jest już za późno. I już nigdy nie dowiem się, co by było, gdyby. Są takie dni, kiedy czuję obawę przed przyszłością. Czy dam radę? Czy jestem wystarczająco dobra? Czy nie wzięłam na siebie zbyt dużo? Czy podjęłam słuszne decyzje? Tym dniom często towarzyszy uczucie zazdrości w stosunku do tych, którzy właśnie przeżywają coś, co ja mam za sobą, a co chciałabym przeżyć raz jeszcze. Myślę, że tym razem byłoby inaczej. Lepiej. Bardziej z myślą o sobie. Użalam się nad sobą. Wiem. Długo zastanawiałam się czy to napisać, bo na prawdę nie mam na co narzekać. A mimo wszystko narzekam. Nie pociesza mnie świadomość, że inni mają gorzej..trudniej. Trzeba żyć dalej, nie oglądać się za siebie. Cieszyć się teraźniejszością. Pozytywnie patrzeć w przyszłość. Wstyd mi. Z jednej strony wstyd. Z drugiej czuję ulgę, że wyrzuciłam to z siebie. Mając nadzieję, że gdzieś tam, w sieci, znajdę zrozumienie.
http://www.piotrowicz.art.pl/gallery/krajobrazy |
Są takie dni, w których dopada mnie frustracja. Frustracja i żal. Tęsknota za tym, co było i już nie wróci. Żal, że coś zrobiłam tak, a nie inaczej. Że nie przyżyłam tego na 100%. Nie skorzystałam. A teraz jest już za późno. I już nigdy nie dowiem się, co by było, gdyby. Są takie dni, kiedy czuję obawę przed przyszłością. Czy dam radę? Czy jestem wystarczająco dobra? Czy nie wzięłam na siebie zbyt dużo? Czy podjęłam słuszne decyzje? Tym dniom często towarzyszy uczucie zazdrości w stosunku do tych, którzy właśnie przeżywają coś, co ja mam za sobą, a co chciałabym przeżyć raz jeszcze. Myślę, że tym razem byłoby inaczej. Lepiej. Bardziej z myślą o sobie. Użalam się nad sobą. Wiem. Długo zastanawiałam się czy to napisać, bo na prawdę nie mam na co narzekać. A mimo wszystko narzekam. Nie pociesza mnie świadomość, że inni mają gorzej..trudniej. Trzeba żyć dalej, nie oglądać się za siebie. Cieszyć się teraźniejszością. Pozytywnie patrzeć w przyszłość. Wstyd mi. Z jednej strony wstyd. Z drugiej czuję ulgę, że wyrzuciłam to z siebie. Mając nadzieję, że gdzieś tam, w sieci, znajdę zrozumienie.
poniedziałek, 7 listopada 2011
Czy to oby nie za wcześnie??
W ostatnią sobotę poszłam na zakupy. Ot zwykłe sobotnie zakupy. Żaden szał, raczej obowiązek; mleko dla Antosia, chusteczki mokre, płyn do kąpieli, papier toaletowy itd...ponieważ w niedalekiej odległości od miejsca, w którym mieszkamy znajduje się Rossmann - to tam zazwyczaj udaję się po tego typu zakupy. I proszę wyobraźcie sobie, jak zdziwiona byłam gdy wchodząc do drogerii uświadomiłam sobie, że lada chwila będzie Boże Narodzenie. Wszędzie bowiem wisiała świąteczna dekoracja, w asortymencie świąteczne zestawy kosmetyków typu żel pod prysznic i szampon w gustownym kartoniku z choinką i mikołajem (o zgrozo!), papier do pakowania świątecznych prezentów, bombki, łańcuchy, gwiazdki, talerze w kształcie choinki i wiele, wiele innych. Spojrzałam na zewnątrz - świeciło piękne słońce i wszyscy przechodnie mieli na sobie jesienne kurtki. Był 5 listopada.
Ledwo zdążyłam wyrzucić dynię po Halloween, a tu już łańcuchy i bombki???
Wracając do domu ze skrzynki na listy wyciągnęłam gazetkę Carrefour, a na niej wielki napis: "Już dziś pomyśl o świątecznych prezentach!!". Ratunku!!!...przecież do Świąt są jeszcze prawie dwa miesiące!!!
Ledwo zdążyłam wyrzucić dynię po Halloween, a tu już łańcuchy i bombki???
Wracając do domu ze skrzynki na listy wyciągnęłam gazetkę Carrefour, a na niej wielki napis: "Już dziś pomyśl o świątecznych prezentach!!". Ratunku!!!...przecież do Świąt są jeszcze prawie dwa miesiące!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)