Strony

.

.

czwartek, 30 maja 2013

Dzień pełen wrażeń

Spędziliśmy dzisiaj bardzo miły dzień - zaopatrzeni w prowiant (od jakiegoś czasu nie ruszam się z domu bez wcześniej przygotowanych przekąsek dla Antosia) wybraliśmy się do Sochaczewa, by odwiedzić tamtejsze Muzeum Kolei Wąskotorowej. Urozmaicając dodatkowo naszą wycieczkę podróż odbyliśmy pociągiem. Ach...jaka była radość. Antoś niecierpliwił się od samego rana i pospieszał nas byśmy już "wyszli do pociągu". Jechaliśmy dokładnie godzinę, także wystarczająco długo by nacieszyć się jazdą pociągiem, a z drugiej strony zbyt krótko by Antosiowi zaczęło się nudzić.

Muzeum Kolei Wąskotorowej okazało się być bardzo przyjemnym miejscem. Antoś szalał wśród starodawnych taborów, wchodził do wagonów, przechodził przez tory. Machał nam na pożegnanie udając, że jest maszynistą i odjeżdża. Udawał, że otwiera i zamyka drzwi. Był w  swoim żywiole, w końcu pociągi to Jego pasja. Na sam koniec poszliśmy całą rodziną na lody. Do domu wróciliśmy późnym popołudniem - zmęczeni, ale jakże pełni wrażeń.











wtorek, 28 maja 2013

Pada

Nie wiem jak u Was, ale u nas od zeszłej środy praktycznie cały czas pada deszcz. Robi sobie przerwy zazwyczaj po godzinie 20, a przed 6 rano. Istny koszmar. Bo co tu robić, kiedy pogoda nie zachęca? Jak po długiej zimie zająć przez większą część dnia dwulatka w domu? Dwoję się i troję by w ciekawy sposób zorganizować Antosiowi czas i tak na przykład w sobotę po raz kolejny wybraliśmy się do Centrum Nauki Kopernik. Przyznam Wam szczerze, że nie przepadam za tym miejscem. Pomysł, bez dwóch zdań, uważam za udany, ale sama organizacja wg mnie pozostawia wiele do życzenia. No ale nie o tym jest ten post.
Ponieważ do CNK wybraliśmy się w weekend (w dodatku deszczowy) na bilety do strefy dla najmłodszych nie mieliśmy co liczyć. Dzięki temu skorzystaliśmy z innych atrakcji na które zazwyczaj, po ponad godzinnej sesji w strefie Bzzz, nie starcza nam już siły. Zachwytom Antosia nie było końca - udało się Go "zamknąć" w bańce mydlanej, pobawić w archeologów i "pogrzebać" w piasku pełnym kości i innych znalezisk czy poszaleć wśród kolorowych piłek napędzanych powietrzem. Jednym słowem - nudy nie było!!



środa, 22 maja 2013

Na spacerze we wrocławskim zoo

Ostatni raz we wrocławsim zoo byliśmy w dniu naszego ślubu..czyli niemal cztery lata temu... od tego czasu wiele razy próbowaliśmy się tam z Antosiem wybrać, ale z racji że mieszkamy gdzie mieszkamy zawsze bliżej nam było do zoo w Warszawie. Ah..jak miło było ostatnio znów zawitać do naszego "rodzinnego" ogrodu zoologicznego. Zmienił się bardzo, a największe zmiany chyba wciąż przed nami - na środku ogrodu powstaje bowiem afrykanarium, które już dzisiaj imponuje rozmiarem.
Ucięliśmy sobie zatem trzygodzinny spacer wśród zwierząt. Antoś, o dziwo, szedł cały czas na nogach i czynnie uczestniczył w zwiedzaniu..po powrocie do domu był ledwie żywy, ale mimo to na drzemkę nie dał się namówić...






poniedziałek, 20 maja 2013

Wyprzedaż garażowa

O wrocławskiej wyprzedaży garażowej dowiedziałam się zupełnie przypadkiem i jako, że weekend ten spędzaliśmy u rodziców M. postanowiłam w niej uczestniczyć. Ach...co to były za łowy...pierwszy spacer pomiędzy straganami zrobiłam już na 15 minut przed oficjalnym otwarciem - wiadomo przecież, że najciekawsze przedmioty sprzedają się na samym początku :). Na straganach było niemal wszystko (od książek i czasopism, poprzez porcelanę, sprzęt sportowy oraz wyprawkę dziecięcą po meble i zwierzęta). Wszystko to w bardzo symbolicznych cenach..ja sama kupiłam na przykład płytę CD "Plastusiowy Pamiętnik" za złotówkę, książeczkę, "Jeżyk wyrusza w świat" za 2 złote czy prawie nowe nosidełko dla dziecka za 40 złotych...
Dla zainteresowanych przesyłam linki ( klik, klik) do artykułów i zdjęć z Gazety Wrocławskiej. Warto zajrzeć, bo za rok szykuje się kolejna wyprzedaż garażowa :)

źródło: internet

piątek, 17 maja 2013

Poszło szybciej niż się spodziewałam

O tym, żeby odpieluchować Antosia myślałam już od dawna. Ciągle jednak wydawało mi się, że jest za wcześnie..bo nie chciał siadać na nocnik, bo nie przeszkadzała mu pełna pielucha, etc. Jakiś czas temu podjęłam decyzję, że jak tylko zrobi się ciepło, to zdejmę Mu pieluchę i niech się dzieje co chce...nawet nie wiecie jak bardzo bałam się tego kroku...Sama nie wiem dlaczego.Wydawało mi się chyba, że to będą długie mozolne tygodnie z praniem majtek i myciem podłóg.
W zeszłym tygodniu we wtorek została podjęta pierwsza próba. Razem z Mamą M. (przyznaję, że to Ona mnie ostatecznie zmobilizowała (albo ośmieliła) by podjąć się odpieluchowania) zdjęłyśmy Antosiowi pieluszkę i założyłyśmy same majtki. Oczywiście trzeba je było co chwilkę zmieniać. Przez pierwsze trzy dni zdarzały się nawet "grubsze" wpadki. Ale z każdym dniem było coraz lepiej. Wówczas zakładałam Antosiowi pieluchę tylko na wyjścia, ale szybko zauważyłam, że trochę Go to dezorientuje i później trudniej Mu wrócić do rytmu "wołania". Odważyłam się zatem wyjść na spacer bez pieluchy, a dzień później na jazdę autem bez pieluchy...Ani razu się nie zawiodłam..Antoś świetnie sobie radzi. Woła za każdym razem, gdy potrzebuję się załatwić i chętnie siada na nocnik. Poza tym od dwóch dni pielucha po nocy jest zupełnie sucha, ale za to nocnik po porannym siusianiu napełniony. Odpieluchowanie zajęło nam około 9 dni. Pękam z dumy!!!

czwartek, 16 maja 2013

Nasz weekend majowy

Antoś spędził tegoroczny weekend majowy u Dziadków we Wrocławiu.
A my...



Cztery dni tylko we dwoje to był cudowny czas...choć nie ukrywam, że Antoś był ciągle w naszych myślach i miło było wrócić i Go uściskać.

piątek, 10 maja 2013

Bez pieluchy

Minęła majówka (obiecuję ją jeszcze tu opisać..niebawem) i choć tydzień z długim weekendem nie owocował w słoneczne dni, to na szczęście pogoda w końcu zrobiła się upalna. Dla nas te ciepłe dni to idealny czas do zdjęcia pieluchy. I tak od poniedziałku jak tylko jesteśmy w domu zakładam Antosiowi same majtki, które regularnie zmieniamy, pierzemy, suszymy, zmieniamy, pierzemy, suszymy...
Początek tygodnia wyglądał tak, że choć co chwilkę pytałam Antosia czy nie chce się załatwić, a w odpowiedzi słyszałam krótkie "nie" to kilka minut później majtki były do przebrania. Jednak z każdym dniem jest coraz lepiej. Wczoraj Antoś sam z siebie usiadł na nocniku i zrobił kupkę, a dzisiaj po kilku kolejnych zmianach majteczek zawołał, że chce siusiu. Oczywiście na razie są to jednorazowe sukcesy, ale jestem dobrej myśli i chyba nawet myślę, że do osiągnięcia pełnego sukcesu mamy bliżej niż dalej.