Strony

.

.

sobota, 25 sierpnia 2012

Rok i pół

Dzisiaj mija półtora roku od dnia urodzenia się Antosia...nie nadążam..jeszcze niedawno był takim malutkim Chłopczykiem, zupełnie niesamodzielnym, mało ruchliwym...dziś lata po domu jak tornado, wszystkiego dotknie, wszędzie się wespnie, co da radę to ściągnie z półki. Wyraźnie wypowiada "nie" gdy coś Mu się nie podoba lub nie ma na coś ochoty. Uśmiecha się szeroko, gdy zaczynamy bawić się w zabawę, która sprawia Mu frajdę. Jedząc samodzielnie, głośno akcentuje "mniam mniam" na znak tego, jak bardzo Mu smakuje, a gdy brzuszek ma już pełen nonszalancko odsuwa talerzyk i wyciąga rączki na znak, by wyjąć Go z fotelika. Jest dobrym słuchaczem - gdy chcę Mu coś wytłumaczyć patrzy mi w oczy i słucha z uwagą. Bacznie obserwuje świat i niczego się nie boi. W czasie spaceru z łatwością oddala się i biega po trawniku za motylem czy gołębiem. Naśladuje odgłosy zwierząt, wskazuje części ciała, uwielbia się kąpać - w wakacje na prośbę "Antosiu, chodź do kąpieli" wszedł bezszelestnie do łazienki i w butach oraz spodniach stanął w wanience pełnej wody...obecnie Jego ulubioną zabawą jest nakładanie moich butów i chodzenie w nich po mieszkaniu...
Antoś jest naszą największą radością.. Codziennie jak na Niego patrzę to rozpiera mnie duma. I zadaję sobie pytanie - czym sobie zasłużyłam na takie zdrowe, mądre, kochane Dziecko??

piątek, 24 sierpnia 2012

Podróże kształcą

Trzy tygodnie wakacji były dla Antosia czasem ogromnych zmian. Zmian Jego samego. Wrócił znad morza jako doroślejszy, bardziej samodzielny Chłopiec. Przede wszystkim zaczął wypowiadać pierwsze słowa (poza Mama i Tata)..na razie słowem, które króluje i jest wypowiadane najczęściej (można liczyć w setkach wypowiadanych razy w ciągu doby) jest "autko". Antoś bowiem co chwilę znajduje wśród swoich zabawek jakiś samochodzik i pokazując go nazywa autkiem. W książeczkach żadnego nie pominie - wskazuje paluszkiem i nazywa. Jak tylko jakiś samochód przejeżdża pod naszymi oknami, zastyga w bezruchu, wsłuchuje się i informuje wszystkich wkoło, co usłyszał - autko. Nie muszę chyba pisać, co dzieje się w czasie spaceru :). Są też inne słówka i coraz ich więcej. Radość rozpiera mnie na samą myśl, że już niebawem będę mogła sobie z Antosiem zwyczajnie pogadać :). Że będzie to dialog, a nie monolog. Myślę, że zadowolony jest także Dziadek, który podczas wspólnego tygodnia z Antosiem wiele razy mógł usłyszeć wyraźne wołanie Wnuka "Dziaaaadzia..Dziaaaaadziaaaaaaaaa".
Kolejną umiejętnością, którą mamy opanowaną prawie do perfekcji jest samodzielne jedzenie - w zasadzie wszystko poza zupą zjadane jest bez najmniejszego problemu. Jogurt z kubeczka, kanapeczki, mięsko, warzywa, owoce, makaron - trafiają prosto do buzi przy pomocy sztućców. Tylko zupa jeszcze trochę ucieka z łyżki..no ale umówmy się - z zupą wcale nie jest tak prosto :).
Wakacje nie byłyby wakacjami gdyby nie pewne rozluźnienie w kwestii diety..i tak Antoś po raz pierwszy jadł gofry oraz lody - musielibyście widzieć Jego minę gdy dostał swoją pierwszą własną gałkę lodów - delektował się nim dobre pół godziny..czas się dla Antosia zatrzymał i nic innego nie było ważne :)
Ponadto Antoś zaczął sam zjeżdżać na zjeżdżalni (wcześniej tylko przy asekuracji kogoś dorosłego), kąpał się w morzu (wiele razy...był dużo wytrwalszy niż niejeden dorosły - po prostu rozpędzał się i wbiegał do lodowatego Bałtyku), brodził w kałużach ubrany w kalosze (wcześniej nie było takiej okazji, bo wiosna i lato niemal bezdeszczowe), budował zamki z piasku, robił babki, ganiał za psem...




środa, 22 sierpnia 2012

W Jastarni z Babcią i Dziadkiem

 Ostatni tydzień wakacji Antoś spędził z Dziadkami w Jastarni. Przyjechali specjalnie z Wrocławia, żeby mógł skorzystać z nadmorskiego klimatu nieco dłużej. Jesteśmy za to bardzo wdzięczni, bo zależy nam, żeby Antoś był z Dziadkami zżyty i miał z Nimi dobrą relację. Dodatkowo my sami mieliśmy trochę luzu i czasu dla siebie - byliśmy z M. na miejscu bowiem tylko "trochę".
Antoś wdzięczył się i zaskakiwał Dziadków coraz to nowymi umiejętnościami. Na stołówce był stawiany za przykład, gdy z apetytem wcinał kanapki oraz samodzielnie jadł zupę (oczywiście większość lądowała na ubraniu, krzesełku i podłodze, ale sztukę celowania do buzi łyżką pełną zupy mamy już niemal opanowaną :)), budował z Dziadkiem zamki z piasku, chodził na spacery, czytał książeczki, dawał Babci buziaczki, jeździł na rowerze, rysował, bawił się...

fot.: Dziadek Jurek


Nie zaskoczę Was pewnie jak dodam, że wszyscy byli zachwyceni - zarówno dumni Dziadkowie, jak i Antoś, który podczas naszej nieobecności nawet nie zauważył, że wyjechaliśmy :)


poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Na kempingu w Chałupach

O ile w zeszłym roku wakacje spędziliśmy w drewnianych domkach w Jastarni, o tyle w tym roku, ze względu na bliskość zatoki oraz nieograniczoną możliwość uprawiania sportów wodnych wybraliśmy Chałupy i domki holenderskie. Domki holenderskie zwane także "kempingówkami" do złudzenia przypominają przyczepy, z tą różnicą, że są większe, wyposażone w kuchnię, łazienkę, z przyłączem wodnym i gazowym...miejsca jest w nich w sam raz na czteroosobową rodzinę, ale wierzcie mi - sprawdziliśmy że śmiało mogą w nich mieszkać cztery osoby dorosłe, dwoje dzieci i pies. Wówczas troszkę mniej komfortowo, ale o ile ciekawiej i zabawniej...
Tak więc tegoroczny urlop spędziliśmy na kempingu. Było super. Dzieciaki latały sobie wokół domków, bawiły się, kopały piłkę...ktoś z dorosłych zawsze miał na Nie oko i był z jednej strony na tyle blisko, by odpowiednio szybko zareagować, z drugiej zaś Dzieci miały szansę poczuć luz i swobodę, by móc samodzielnie eksplorować otaczający Je świat. To podobało mi się najbardziej i tego brakuje mi mieszkając w centrum miasta.
Chałupy są chyba najwęższym odcinkiem Półwyspu Helskiego - mieszkając na kempingu mieszczącym się zaraz przy zatoce na plażę nad morze spacer trwa zaledwie kilka minut. Wystarczy przejść przez ulicę, tory kolejowe (jeden pas, bo na dwa nie ma miejsca) oraz piękny gęsty las by stanąć na szerokiej, biało złotej plaży. Plaży gdzie nie ma tłumów, problemów z rozłożeniem ręcznika tak, by nie leżeć w stopach przypadkowych wczasowiczów z pobliskiego ośrodka. Plaży na której nie czuć brzydkich zapachów, nie wiele jest niedopałków oraz pustych porozrzucanych butelek. Plaży na którą idzie się przez las, bez straganów z pistoletami na wodę, watą cukrową, balonami, szkatułkami z muszelek czy obrazków z bursztynów.

I jeszcze jedno - na Helu nigdy nie jest nudno. Bo nawet jak troszkę pada, to są różne alternatywy spędzenia wolnego czasu - wycieczki koleją do pobliskich miejscowości (nawet nie wyobrażacie sobie jaka to frajda dla dzieciaków dziś, gdy wszędzie jeździ się głównie samochodem), wycieczki rowerowe wzdłuż Półwyspu, spacery leśnymi ścieżkami, park linowy,place zabaw...Jednym słowem - byle do następnych wakacji. Najlepiej w podobnym składzie, rzecz jasna!!

Poniżej krótka fotorelacja:

Generalnie pogoda dopisywała

Choć cieplejsze kurtki też się przydały...

Atrakcji było co nie miara..każdy znalazł coś dla siebie
Dzieci korzystały z towarzystwa rówieśników...

...kąpały się w morzu, ale i w basenie.

Panowie chętnie grywali w pokera

Podczas gdy Panie prowadziły długie rozmowy na tematy różne - od wychowania dzieci, poprzez diety, modę, aż do ploteczek...jak to Panie :)

Byliśmy na kilku wycieczkach, w parku linowym, na rowerach..."ślizgaliśmy" się na skimboardach

Były kursy windsurfingu oraz kite'a

Antoś oprócz morza zakochał się w pociągach...wsłuchiwał się uważnie gdy przejeżdżały, naśladował je (do dzisiaj naśladuje, mimo że już nie przejeżdżają niedaleko), a widząc jakiś z bliska zapierało Mu dech w piersiach

Dla chętnych organizowane były także rozgrywki w bule


Niestety - wszystko, co dobre, szybko się kończy...


Oby jesień i zima nie dłużyły się za bardzo, bo już myślę o wakacjach w przyszłym roku...lubię na coś czekać, a na wakacje to w szczególności.


niedziela, 19 sierpnia 2012

I po wakacjach

Wakacje się skończyły. Planowane z dużym wyprzedzeniem, konsultowane ze wszystkimi ich uczestnikami, poprzedzone wieloma tygodniami zakupów, pakowania...teraz są już tylko wspomnieniem. Ale jakże miłym wspomnieniem..przyniosły wiele momentów radości, śmiechu, miłych wieczorów z rodziną i przyjaciółmi, dały siłę na resztę roku i oczekiwanie na następne wyjazdy. Przede mną pranie, prasowanie, wytrzepywanie piasku przywiezionego gdzieś między rzeczami...O tym, co się działo przeczytacie w kolejnych wpisach..na razie zbieram myśli, zgrywam zdjęcia, ale już niebawem o wszystkich opowiem.